Loading...

Zastępczy jubileusz

Jakoś tak jest że każdorazowo przegapiam ‘urodziny’ bloga, nie dyskontując okazji do nabicia sobie dodatkowych odsłon. No ale właśnie widzę, że w bazie danych ląduje 1500-ne piwo, więc można by ten miniony czas jakoś podsumować.

To co zacząłem pisać cztery lata temu jako pamiętnik wypitych piw, po to żebym później pamiętał jak które smakowało, które warto powtórzyć a które nie, rozrosło się w całkiem popularny jak na polskie warunki i bardzo popularny jak na warunki światowe blog. Jeśli wierzyć statystykom bloggera, a nie warto im wierzyć bo kłamio jak wszystkie media, liczba miesięcznych odsłon jest obecnie na poziomie 30 000 miesięcznie i rośnie, mimo że profil na FB jest najwolniej zyskującym nowe kliki w polskiej piwnej blogosferze. Jak na warunki polskie szacuję że jest to ogon pierwszej dziesiątki, choć inni zazwyczaj nie kwapią się do dzielenia się danymi, więc jest to werdykt szacunkowy. Jeśli blog byłby anglojęzyczny to byłby to wynik niesamowity, a tak też jest niezły. Co ważniejsze jednak, to że mam całkiem pokaźną liczbę stałych czytelników, co bardziej łechce ego niż zafałszowana majstrowaniem różnorakich botów liczba odsłon. Fajnie jest mieć świadomość że ktoś się liczy z moimi osądami. Fajnie też że słowo ‘nowofalowy/e’ w odniesieniu do modnych chmieli, gatunków piwa i browarów wyszło poza teren mojego bloga i jest już powszechnie używane. Swego czasu stwierdziłem na kanwie dyskusji o istocie browarów rzemieślniczych, że tak właśnie będę określał to co funkcjonowało do tamtej pory jako piwa/browary rzemieślnicze, a po angielsku craft brews/brewers, bo określenie craft/rzemieślnicze jest nieprecyzyjne i nie niesie de facto żadnej wartości merytorycznej. No i alternatywa się przyjęła. (Chyba że ktoś to zrobił przede mną, ale nie przypominam sobie). Tak samo zresztą spolszczone przez Kopyra ‘kraft(owy/e)’ które ja z kolei zacząłem stosować jako skrót myślowy, niejako wbrew ścieżce która mnie doprowadziła do ‘nowofalowości’, co czyni mój wywód mało spójnym, no ale „a foolish consistency is the hobgoblin of little minds”, nahmsayin’?

Przy okazji nici z pierwotnej funkcji pamiętnika, bo po odkryciu bogactwa piwnego świata mało które piwo powtarzam, szczególnie że dożyliśmy czasów, kiedy człowiek nie mający tak głębokiej kieszeni i zahartowanej wątroby jak Docent czy Kopyr nie jest w stanie skonsumować wszystkich polskich premier piwnych, że o importach już nie wspomnę.

No i właśnie takim piwem jednorazowym, głównie ze względu na cenę, przypieczętuję ten jubileuszowy wpis. Nøgne Ø #500 zostało uwarzone jako jubileuszowa, pięćsetna warka cenionego norweskiego browaru, ma 10% alkoholu, pięć chmieli i 100 IBU goryczki chmielowej. Proste? Proste.

Pijąc tego siłacza zanurzamy się po uszy w tropikalnym koktajlu z owoców liczi, cytrusów, brzoskwini i kwiatów, który z czasem przegryzł się fantastycznie z mocarną, chlebową (wręcz pumperniklową, wbrew barwie), rodzynkową, a nawet landrynkową bazą słodową. I najlepsze że ta landryna pasuje tutaj całkowicie. I mimo że piwo w drewnie leżakowane nie było, to ma taki smak jakby jednak było. Tęgiego Norwega pije się wolno, a za sprawą mocnego, owocowego ale i pikantnego nachmielenia nie zamula. Alkohol jest wyczuwalny w postaci cierpkości. Odpowiednia głębia smakowa jest w stanie zniwelować ten mankament, tutaj w zasadzie jest jej na tyle, że się ten manewr udaje przeprowadzić. No i wbrew tym 100 IBU, przy tak solidnym ciele goryczka nie jest szczególnie mocno odczuwalna. Silniejsza jest słodycz, która sama w sobie może wręcz zostać określona jako zalepiająca, ale ponieważ w tym piwie wszystkiego jest dużo, to zmysły są odciągane od zbytniej koncentracji na słodyczy przez smak, goryczkę i alkohol. A jaki jest ostateczny werdykt? Bardzo smaczne piwo, jednak mniej porywające niż większość pozostałych wyrobów Nogne O z którymi miałem przyjemność. Skoro ‘bardzo smaczne’ jest względnym rozczarowaniem, to świadczy to rzecz jasna o klasie browaru. Ale jeśli macie grubą kiesę i chcecie mieć pojedyncze piwo na jakieś dwie godziny wieczoru, bo pije się ja bardzo wolno a zarazem przyjemnie, co świadczy o jego ‘wydajności’, to możecie po nie sięgnąć. (7/10)

No to zdrowie, za następne półtora tysiąca wypitych wynalazków!

recenzje 67443665480441581

Prześlij komentarz

  1. Gratulacje, życzę jak najszybszego dotarcia do dwóch tysięcy! Imponująca liczba recenzji, opisów, ocen i zdjęć (a do tego jeszcze felietony i rewelacyjne relacje z wypraw), mam nadzieję mieć kiedyś równie okazałą, póki co muszę się zadowolić cztery razy mniejszą. Twój blog jest zdecydowanie moim ulubionym blogiem o piwie i jedynym, w przypadku którego wyczekuję na każdy nowy post.

    Tak samo zaczynałem blogować, a raczej pamiętnikować z myślą, że zapisane oceny pozwolą mi oddzielić piwa, do których warto wracać od pozostałych i tak samo nie wyszło. Nie wiem, na jakiej podstawie, ale ciągle jeszcze się łudzę, że kiedyś mi się to właśnie w tym celu przyda - póki co moim ulubionym piwem jest jednak zawsze to, którego jeszcze nie piłem i nie sądzę, żeby się to miało prędko zmienić, zwłaszcza że mimo pokonywania kolejnych liczb kolejka piw do spróbowania w ogóle się nie skraca, a właśnie w szybkim tempie wydłuża.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam ten problem - coraz szybciej piję, a na półkach jest mimo to coraz więcej piw.
      Myślę, że występuje tutaj również syndrom mentalności kolekcjonera. A o ile fajniejsze jest kolekcjonowanie smaków piwnych od zbierania znaczków!
      Na zdrowie!

      Usuń
  2. Haha, ale trafnie to ujęliście...

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)