Loading...

Bevog – słoweński browar w Austrii

Wpis zacznę od pytania. Co sprawia że browar jest określany mianem duńskiego, polskiego czy włoskiego? Terytorium na którym stoi? A czy w takim razie polskie browary które po rozbiorach znalazły się w granicach innych państw przestały być polskie? Mała dygresja – czy tworzący po polsku na obcych ziemiach Sienkiewicz był polskim czy też rosyjskim pisarzem? Ano właśnie. Terytorium to nie wszystko. Dochodzi do tego szereg innych czynników, takich jak kultura, język, a również samoidentyfikacja. Przechodzimy z powrotem do browarów. Mikkellery to piwa duńskie czy też raz belgijskie, raz norweskie, a raz jeszcze jakieś inne? Deep Love to piwo polskie, bo uwarzone w Gościszewie, czy też może polsko-norweskie, bo powstało przy współudziale piwowara z norweskiego Nogne O? A jakby nawet Kjetil sam je uwarzył według swojego pomysłu w Gościszewie to by było polskie, z Norwegią mając do czynienia tylko tak nic nie znaczący detal jak osobę twórcy wraz z recepturą?

Pozostawiam te pytania otwarte, przechodząc płynnie do robiącego niedawno furorę na polskich festiwalach piwnych browaru Bevog, zwyczajowo określanego mianem browaru austriackiego. Pierwszy rzut na kontretykietę dostarcza nam jednak pierwszego dysonansu poznawczego, jest bowiem dwujęzyczna, niemiecko-słoweńska. Po niemiecku informacje muszą być umieszczone, jako na produkcie powstającym na terytorium Austrii, ale skąd ten słoweński? Wchodzimy na stronę internetową, a ta ma trzy wersje językowe – niemiecką, angielską i słoweńską. Wyszukujemy więc na mapie Bad Radkersburg, w którym browar Bevoga został postawiony. Miejscowość leży nad Murą, graniczną rzeką słoweńsko-austriacką. Dodajemy do tego wiedzę, że właścicielami Bevoga są Słoweńcy mający w swoim posiadaniu również Za Popen’t, czyli wiodący słoweński sklep specjalistyczny z piwem, ulokowany na terenie malowniczej ljubljańskiej starówki. Powstaje pytanie, dlaczego wobec tego Bevog odprowadza swoje podatki do Wiednia a nie do Ljubljany?

Jeśli wierzyć informacjom przekazanym mojej osobie przez znajomego słoweńskiego piwosza, który rozmawiał z właścicielami, wszystko to dzięki słoweńskiej biurokracji. Mimo że browarów w Słowenii w przeliczeniu na ilość mieszkańców jest sześć razy tyle co w Polsce, to i tak otwarcie takiego przybytku oznacza konieczność stoczenia walki z całym polem wiatraków. Właściciele Bevoga bardzo chcieli otworzyć swój browar w Słowenii, ale niestety tamtejszy Sanepid kazał im czekać ponad pół roku na ekspertyzę dotyczącą wody która była planowana do warzenia. Wody, dodajmy, z tego samego ujęcia które dostarcza wodę pitną na obszar planowanej lokacji, czyli była już badana i dostała odpowiedni atest. No ale dla browaru trzeba postawić odrębną ekspertyzę, a jeśli słoweńskie służby działają podobnie do polskich, to pewnie należy jeszcze tamtejszy Sanepid odpowiednio posmarować. Bevogowcy w końcu stracili ochotę do pchania się tam gdzie ich nie chcą i postawili browar we wspomnianym Bad Radkersburg, w prostej linii cały kilometr od granicy ze Słowenią. Piwowar (też Słoweniec) ma do pracy dwa kilometry od swojego słoweńskiego miejsca zamieszkania, a robiący furorę wschodnioeuropejski browar przynosi chwałę austriackiemu piwowarstwu miast słoweńskiego, gdyż jako austriacki browar jest traktowany. Gratulacje dla słoweńskich urzędasów. Z wymienionych powyżej powodów uważam jednak, że browar jest w istocie słoweński, samoidentyfikacja i całe tło powinny tutaj wystarczyć. Uważają tak również słoweńscy piwosze, dumni z ‘ich’ Bevoga. Myliłby się jednak ten kto po pierwszych zdaniach tego wpisu oczekiwał że podam uniwersalny wzór na ustalenie ‘narodowości’ browaru. Czynników jest wiele i każdy przypadek winien być rozpatrywany z osobna.

A Słoweńcy mają być z czego dumni, bowiem przedsięwzięcie jest przemyślane i zrealizowane koncertowo od A do Z, począwszy od oryginalnego wzornictwa etykiet z jakimiś dziwnymi stworkami, aż po same, noszące kryptyczne nazwy piwa. Bevog Tak (ekstr. 13,1%, alk. 5,5%, IBU 35) to amerykański pale ale, który mimo nieco podwyższonych parametrów jest niezwykle rześkim piwem. Dzieje się tak dlatego, że poza świetnie skomponowanym, typowym dla stylu profilem aromatycznym, złożonym z pomarańczy, mandarynki, mango oraz słodu, można wyczuć również nutkę miętową. Potwierdza ona swoją obecność w wyważonym, chmielowym ale nie przechmielonym smaku, sprawiając że średnio gorzki finisz jest po miętowemu ochładzający. Prawda że ciekawie wykoncypowane? Piwo ma zreszta taką nazwę, że nie wypada być na 'nie'. (7,5/10)

Bevog Baja (alk. 5,8%, 29 IBU) to stout owsiany na bogato. Dużo mokki, choć piwo jest bardziej czekoladowe niż kawowe, nutka wanilii, delikatny akcent tytoniowy i sporo czereśni. Paloność delikatna. Wszystko razem tworzy godną uwagi głębię aromatyczną, która funkcjonuje na sporej pełni słodu i bardzo gładkiej teksturze. Piwo jest głębokie, ale na luzie. Lekko słodkawe, lekko gorzkie i pełne smaku. Nie jest to mój ulubiony podgatunek stouta, ale w jego obrębie dużo lepiej się tego chyba nie da uwarzyć. (7,5/10)

Bevog Kramah (alk. 7%, 70 IBU) to american IPA o aromacie który w niczym nie odstaje od pierwowzorów zza Wielkiej Wody. Pełno tutaj cytrusów, trochę mango, sporo liczi, czyli nowofalowe chmiele w pełnej krasie. W smaku grejpfrutowo-ziołowa goryczka jest świetnie balansowana słodowością, a chmiele uderzają w mocno pomarańczowe tony. Odczucie w ustach jest miękkie, a mocna goryczka ma odmierzony równoważnik. Ekstra. (8/10)

Pozostał do omówienia Bevog Ond (alk. 6,3%, 43 IBU), czyli wędzony porter. Wyraźna słodycz wędzonych śliwek czy wręcz bożonarodzeniowego kompotu dostaje tutaj czekoladową, lekko paloną powłokę. Nie ma wyraźnej dominanty w bukiecie – raz zmysły absorbowane są przez lekki dymek, raz punktem odniesienia jest to rasistowskie ciasto, ten, no, murzynek. Toteż i nie dziwi, że w smaku panuje osobliwa harmonia. Słodycz jest znacznie słabsza niż można było przypuszczać po aromacie, mitygowana częściowo przez podbitą goryczkę, a częściowo przez suche nuty dymu. Mimo tego suchego aspektu ogólne wrażenie nie jest wytrawne, a całość daleka od nieokrzesania. Całkiem solidna pełnia robi swoje i piwo sączy się powoli. Leniwie przepływa po podniebieniu i pozostawia skojarzenia z drewnem, ogniskiem oraz twardym i godnym życiem drwala. I tak to ma być. (7,5/10)

Bevog jest zdecydowanie najlepszym słoweńskim browarem z jakim miałem przyjemność. Projekt jest przemyślany i z każdej strony wykonany profesjonalnie. Szkoda że dzięki słoweńskiej biurokracji musiał otworzyć swoje podwoje w Austrii. Austriacy zapewne z tego powodu łez nie ronią.

recenzje 5324977976604159325

Prześlij komentarz

  1. Trzeba wspomnieć, że Bevog ma w swojej ofercie dwa nowe piwa (jak nie więcej), tj. DIPA oraz imperial kolscha Deetz -- ten ostatni dostępny był w krakowskie Strefie Piwa (sorry, możesz lokal wykropkować ze względu na uraz moralno-etyczno-społeczny :P ). Da się robić dobre piwowarstwo warząc kilka bardzo dobrych piw, a nie 50 słaboszczaków. To też charakteryzuje niemieckie browary rzemieślnicze, gdzie są grają standardy, a raz na jakiś czas zagrają Bebop.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, lepiej dopracować receptury i skupić się na powtarzalności niż chorować na biegunkę wydawniczą i dopuszczać do spadku formy nawet sprawdzonych piw. Tego się jeszcze browary rzeczywiste i kontraktowe w Polsce muszą nauczyć - solidności.

      A Strefa Piwa? Never heard of her...

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)