Loading...

Herbatka krakowska czyli T.E.A. Time

Jak sprawić żeby nowo otwarty brewpub wyraźnie odróżniał się od innych? Najlepiej ułożyć niesztampową ofertę. IPA, APA, stout? Nowofalowe piwowarstwo staje się coraz bardziej popularne również wśród browarów restauracyjnych. No to może tradycyjne angielskie style? O, to jest coś czego w Polsce jeszcze nie było - browar restauracyjny w stylu angielskim. Takie coś funkcjonuje od niedawna w Krakowie na samym początku ulicy Dietla, zaraz przy Moście Grunwaldzkim.

T.E.A. Time Brewpub warzy na miejscu parę piw w tradycyjnych angielskich stylach, które rozlewane są do angielskich beczek ('casks') z pomarańczowego plastiku i serwowane z ręcznych pomp do noniców. English as f**k. Sam wystrój już nie bardzo mi się chciał kojarzyć z Anglią. Typowy angielski pub to śmierdząca dawno rozlanym alkoholem, ciemna nora z drewnianymi meblami i wykładziną obfitującą w bogate życie mikrobowe. T.E.A. Time zaś to - nie licząc ceglanych, typowo krakowskich podziemi w których mieści się browar i fermentownia - raczej połączenie nowoczesnego minimalizmu z czeską gospodą. O tym pierwszym niech świadczy jasny interior, wyzbyty ornamentów, jeśli nie liczyć paru wtapiających się w tło plakatów. Czeskość zaś czułem w głównej sali, wyposażonej w długie ławy z grubego drewna. Do tego muzyka, oscylująca między klasycznymi utworami rockowymi i ścieżką dźwiękową z filmu dla niemych (!). Czy fajnie się siedzi? Całkiem, mimo swoistego chłodu i małej intymności tego ambiente. Szczególnie że wizytę w knajpie można połączyć ze spacerem po Bulwarach Wiślanych.

Plusem lokalu są z pewnością ceny, niskie szczególnie jak na Kraków. Pół litra miejscowego piwa kosztuje 8-10zł, przy czym można też zamówić pół pinty za połowę ceny. Należy przy tym pamiętać, że szkło ma wymiary pinty imperialnej (568ml), co oznacza że dostajemy za tę cenę ponad pół litra piwa. Czy warto? To zależy. Żeby dać szansę na wyeliminowanie ewentualnych usterek jakie się zdarzają w przypadku nowo otwartych browarów, przybytek odwiedziłem trzy miesiące po otwarciu. Sumaryczne wrażenie niestety jest raczej kiepskie, a zarazem jedno z piw jest zdecydowanie warte powrotu w to miejsce.

Kinga Vale (alk. 3,8%) to best bitter. Jak najbardziej poprawny, o niskim nasyceniu oraz nachmieleniu, słodowy, ciasteczkowy, ciut orzechowy, lekko gorzki. Niestety zdradzał oznaki odstania, uwolniły się w nim lekko winne nutki oraz delikatny kwasek którego w nim nie powinno być. Myślę że świeży powinien być bardzo smaczny, a nawet w takiej formie w jakiej go dostałem był niezły. (6/10)

White Princess (alk. 4,5%) to najnowsze piwo w lokalu. Niestety, bo okazało się mocno wadliwe. Trunek w stylu american wheat (tak, nowinkarstwo i tutaj wlazło tylnymi drzwiami) jest zdominowany przez piwniczną, cytrynowo drożdżową kwaskowość. Poza tym jest wodniste, niemalże bez goryczki. To jednak jeszcze nie koniec, jest to bowiem piwo dla wielbicieli warzyw, oferujące całe bogactwo szczypiorku i zupy jarzynowej. Ze wszystkich wad, DMS jest dla mnie chyba najmniej odczuwalny, przeszkadza mi dopiero w naprawdę konkretnym natężeniu. Tutaj było nieznośne. (3,5/10)

Potem było jeszcze gorzej. Summer Time (alk. 4,8%), którego przezornie zamówiłem tylko pół pinty, śmierdzi mokrymi włosami, kukurydzą i lekko drożdżową kwaskowością. Przy tym jest to piwo de facto wyzbyte goryczki. Tak jak White Princess, miał wyjść trunek lekki i orzeźwiający, a wyszedł mocno wadliwy szojt. (3/10)

Po tym dnie rewelacją był Pale Rider IPA (alk. 6%), mimo że sam w sobie rewelacyjny nie był. Jak na deklarowany styl, piwo zadziwiło. Słodowe, z nutami toffi a także - co ciekawe - kawy i orzechów, oraz cząstkowo kwiatowym chmielem. Całkiem pełne, bardziej gorzkie niż poprzednie trzy razem wzięte, ale i tak stonowane pod tym względem, z ziemisto-trawiastym, 'angielskim' finiszem. Niezłe. (6/10)

Nadal czekałem na piwo które sprawiłoby że mimo wszystko wizytę w T.E.A. Time mógłbym polecić. Tym piwem okazał się porter Black Prince (alk. 5,8%). Prawdę mówiąc nie mam pojęcia jak to jest że ten sam piwowar może popełnić tak fantastycznego portera, a jednocześnie takie gnioty jak White Princess czy Summer Time. Czarny Książę wita zmysły świetnym kolażem prażoności, czekolady i kawy, lekkim palonym kwaskiem oraz lekko gorzkim, lukrecjowym finiszem. Nalewany z pompy ma tę charakterystyczną gładkość piw angielskich z kija i nie ma w nim absolutnie niczego do czego mógłbym się przyczepić. Jedno z najlepszych piw jakie piłem w browarze restauracyjnym. (7,5/10)

Nie wiem jak się przedsięwzięciu wiedzie. Pomysł według mnie kapitalny, z wykonaniem, jak widać powyżej, jest jednak różnie. W środowy wieczór lokal nie był zbytnio pełny, zastanawiają również czeskie piwa butelkowe w ofercie, no i wspomniane oznaki odstania piwa. Czyżby własna produkcja przez niektórych klientów była omijana? Na przyszłość życzę usunięcia wad i prężnego rozwoju. Taki lokal jest w Polsce jak najbardziej potrzebny, warto go jednak trochę dopracować.

relacje 7950580158288193330

Prześlij komentarz

  1. 7,5/10 dla najlepszego piwa z browarów restauracyjnych? To chyba mało :) albo poprzeczka wysoko oj wysoko :) Co do reszty to podejrzewane jest zakażenie które wyraźnie czuć w piwach jasnych, a które można przykryć słodami ciemnymi mocniejszym chmieleniem- stąd może takie różnice pomiędzy "jasnymi" a IPA czy ciemnymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednego z najlepszych. A poprzeczka wiadomo że u mnie jest wysoko :) Właśnie czytam o tym zakażeniu. Póki nie zlokalizowali źródła powinni się skupić na ciemniejszych. Aczkolwiek w jaśniejszych wady były na tyle ewidentne, że chyba w takim bitterze też by wypłynęły.

      Usuń
  2. Jedyne co jest angielskie w tym pubie to wszechobecny język angielski. Praktycznie nigdzie nie znajdziesz polszczyzny! Człowiek trochę już przywykł do tego, że wstydzimy się własnego języka i kaleczymy go obcym angielskim nowotworem dającym liczne przerzuty w postaci anglicyzmów. Jak słyszę te wszystkie eventy, roomy, sale, smartfony, meetingi itp. to mi się chce rzygać. Co gorsza już nawet komputer nie podkreśla tego na czerwono!!! .
    Tam jest już zupełne przegięcie- nic po polsku, ktoś kto nie zna angielskiego to nawet do kibla nie trafi jeśli nie zapyta (na szczęście angielski, choć go nie lubię znam bardzo dobrze).
    Dobrze, że chociaż napisali ile ml ma pinta!

    Nie ma jak zrzynać wszystko garściami (a raczej tonami) z zachodu i jeszcze na dodatek z błędami (bo jak pan napisał w tekście typowy angielski pub to śmierdząca speluna, a nie elegancki lokalik).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony zgadzam się że inwazja angielszczyzny to słaba rzecz (chyba że są to wtręty z przymrużeniem oka) - NB do Twojej wyliczanki dodałbym słowa topowe i kejs. Z drugiej strony jednak taka jest (ma być) konwencja tego lokalu, więc nie odbieram tego w tym wypadku jako sztuczne. A co do kompleksu zachodu skutkującego nieudolną mimikrą, to pełna zgoda.

      Usuń
  3. Kuba ja najprawdopodobniej znam odpowiedź na Twoje stwierdzenie "Prawdę mówiąc nie mam pojęcia jak to jest że ten sam piwowar może popełnić tak fantastycznego portera, a jednocześnie takie gnioty jak White Princess czy Summer Time"

    Cytat z mojego tekstu o tym lokalu powinien to wyjaśnić: "ojciec jednego z szefów był właścicielem browaru, oraz piwowarem docenionym min. przez CAMRA. Obecnie jest już na emeryturze, ale podobno przekazał synowi część receptur, które są wykorzystywane przy warzeniu piwa w Polsce. Jak zrozumiałem część piw będzie klasykami wg tych receptur, a część własną inicjatywą piwowarów."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, czytałem tekst ale nie pamiętałem. Tyle że tutaj jest kwestia nie tyle niedopracowanych receptur, co błędów technologicznych, których efektem są wady w gotowym piwie.

      Usuń
    2. Wiesz, ogólnie nie mam pojęcia dlaczego dwa piwa są na dobrym poziomie (oprócz tego jeszcze jest Krakow Claret, który przypomina St Peters Ruby Ale), a reszta mierna.
      Szkoda, że nie miałeś okazji spróbować piwa Twigg's, pierwsze piwo, któremu dałem 0.5 na 5.0. Po prostu takiej katastrofy i zainfekowania nie widziałem w żadnym innym piwie na świecie, jednym słowem bandaże Naked Mummy z dodatkiem jodyny. Muszą chłopaki popracować na piwami jasnymi, bo lokalnie zgroza, dwa piwa to za mało, żeby uciągnąć ten wózek.

      Usuń
    3. Bandaże i jodyna? To brzmi z kolei jak St. Peter's Suffolk Smokey ;)

      Usuń
    4. Na szczęście tylko brzmi :P. Angielska tradycja (historia) uczyła, że za taki wyszynk powinna zostać nałożona kara.

      Usuń
  4. Lubi pan kolega bloger kontrolować komentarze i usuwać te które są nie na rękę tak jak putin...;P
    tylko tak dalej!!!?????;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gościu, jesteś nawalony? Piszesz dwa razy ten sam komentarz pod dwoma różnymi wpisami i się dziwisz. Drugi zostawiłem, choć nadal nie wiem jaki on ma sens. No i nie wiem z czego wnosisz że mi Putin nie jest na rękę.

      Usuń
  5. Wspolwlasciciel tam jest anglikiem to co sie dziwicie ze lokal w stylu ang. A Twigg's to byl wyrob innego piwowara, ktory ram zawital jednorazowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście wszyscy o tym wiedzą (przynajmniej Ci co z Krakowa). Problem w tym, że nikt nie był na tyle odważny, żeby totalnie zepsute piwo wylać do zlewu ...

      Usuń
  6. Od razu tam wylać, "chamy z miasta wszystko zeźro".

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)