Loading...

Gedeone

Mam taki zwyczaj nie wydawać więcej niż kilkanaście złotych za piwo. 15-16zł w przypadku takich browarów jak Nøgne Ø czy Matuška to szczyty mojego przyzwolenia. No ale będąc na wyjeździe w słonecznej Italii człowieka jednak kusi żeby spróbować jakiegoś miejscowego kraftu. A miejscowe krafty to drogie licha. W alpejskim Livigno można było w wybranych sklepach zakupić piwa z takich browarów jak Baladin czy Dolomiti, ale Baladin był za drogi, zaś Dolomiti wyglądało zbyt zwyczajnie, mój wybór padł więc na cztery piwa z browaru Gedeone, po 4,30 ojro italiano za sztukę. Raz się żyje. Browar Gedeone to całkiem nowy narybek, na RateBeer większość piw jest całkowicie bez recenzji. Ponadto zachodzę w głowę co też kotłuje się w głowie gedeońskiego piwowara, bo wybór drożdży w przypadku niektórych wypitych przeze mnie piw można uznać za co najmniej ekstrawagancki. Gedeone mieści się w 400-osobowej wiosce Costa Vescovato, niedaleko od Aleksandrii włoskiej, na północ od Genui, której kusznicy ongiś siali w roli najemników postrach w całej Europie. Wszystkie piwa Gedeone są w 100% bio bio bio (ziew), a smakowo są nietypowe.

Weźmy takie Belle Verte (alk. 5%), zgodnie z intencjami pils. Ma gigantyczną pianę, trafnie wskazującą na przegazowanie w wyniku niekontrolowanej refermentacji, a w aromacie głównie cytrus, na dalszym planie zaś brzoskwinię oraz liczi. Aha, czyli użyto jakieś nowomodne chmiele. Piwo jest po niemiecku wytrawne i gorzkie, naprawdę bardzo gorzkie, zpieprznym finiszem. W smaku okazuje się że charakter egzotycznych chmieli nie dominuje, ale wzbogaca piwo. Ciekawie wykoncypowane. Ok. (6/10)

Bianca Estate (alk. 4%) to witbier, ale nietypowy, bowiem mocno winny. Dominantą jest tutaj mocny, winny kwasek, okraszony kolendrą oraz szczyptą drożdży. Rezultat mocno przypomina fermentujące białe winogrona. W smaku kwaskowość jest bardzo silna, na granicy zepsucia, ponadto piwo jest wytrawne, bardzo rześkie, cytrynowe w odbiorze. No i ponownie problemy z refermentacją, a stąd i przegazowaniem. Ale jest ciekawe. (6/10)

Nie tylko ciekawie, ale wręcz świetnie robi się za sprawą Brama Rossa (alk. 6%). Piwo było odpowiedzialne za doznany przeze mnie dysonans poznawczy. Według twórców jest to strong bitter, toteż na RateBeer wylądowało w szufladce english strong ale. Tymczasem smakuje jak rasowy flandryjski kwasek.  Biorąc pod uwagę wyraźniejszą słodowość niż we flanders red ale'ach, byłby to oud bruin/flanders brown ale. No bo sami popatrzcie - piwo jest słodowe a zarazem mocno winne, lekko kwaskowe i herbaciane. Dużo tutaj kwaskowych czerwonych owoców pokroju czerwonej porzeczki czy wiśni, a na dodatek ciut anyżu i nutka rumianku, co wzbogaca piwo o ciekawy aspekt ziołowy. Jest bardzo rześkie, z lekką goryczką i mocno wytrawne. Świetne piwo do którego prawdopodobnie użyto nie tych drożdży co trzeba i miast angielskie wyszło flandryjskie i kwaskowe. Idę zresztą o zakład że gdyby wyszło zgodnie z intencjami piwowara, nie wyszłoby tak dobrze. (7,5/10)

Na koniec Gedeone Maori (alk. 5,5%), które jednak wbrew nazwie nie smakowało tak bardzo nowozelandzko. Miało za to bardzo ładny, zbalansowany aromat - herbaciany, cytrusowy i kwiatowy, a przy tym lekko karmelowy. Jest to kolejne mocno wytrawne i przegazowane piwo z Gedeone, browaru w którym piwowar nadal nie pojął trudnej sztuki refermentacji. Ma całkiem mocną goryczkę w ziołowym finiszu, jest rześkie i w głównej mierze chmielowe, choć słodowość i drożdże też przebijają. W porządku. (6/10)

Biorąc pod uwagę ceny, to z pominięciem Brama Rossa w normalnym wypadku byłbym z zakupu niezadowolon. Z drugiej strony jednak piwa były niesztampowe, więc przynajmniej zaznałem nowych doznań. Dopóki zaś piwowar się nie skapnie że Brama Rossa nie jest w zadeklarowanym stylu, warto na to piwo polować.

recenzje 1878627633195645409

Prześlij komentarz

  1. No 4,3 ojro z 1/2 l to chyba nie jest aż tak dużo, jak się komuś zachciało po Italii szlajać! Pewnie, że za te pieniądze można mieć 2 litry Vernacci di San Gimigiano, co w połaczeniu z San Pellegrino (weisse spritzer, czy jakoś tak) dało się o wiele łatwiej w tym upale przełknąć, niż jakiekolwiek piwo. Trochę mnie to zaskakuje, że we Włoszech craft pokazuje pazury (gdzieniegdzie) Ja w tym klimacie wolę wino z wodą sodową, choć wszak jestem piwożłopem. Coś się ostatnio Gospodarz rozhulał ( biorąc pod uwagę poprzedni post). Nie sądzę, żeby jeleniomisie kosztowały mniej niż 30 pln za liter. Jak gdzieś jest taniej, proszę o adres!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, racja. Przelicznik litrowy to coś co tracę często z oczu, traktując butelki półlitrowe na równi z mniejszymi. Ale akurat Anderson Valley w krakowskiej Marii był tani, wszystkie piwa po około 10-11zł. Albo nawet 9? Sam już nie pamiętam.

      Wino nie... nadkwasota już po pierwszym łyku. Można powiedzieć że z piwem i tak bym się musiał dobrać z konieczności :)

      Usuń
    2. Zamienię Bydgoskiego Leclerca na Marię. Tylko poważne oferty.
      Nadkwasotę mam tylko po czerwonym. Spritzer ratował mi nieraz życie na służbowych popijawach. Nikt z tych "musiszsięzemiąnapić" nie znał procentowej zawartości wina w moim kieliszku. I tak został mi sentyment do tego specyfiku. Z piwem się tak nie da, więc 16 Edelwessów w jeden wieczór to było jedyne wyjście ( na własnych nogach). Ale kto by chciał wypić 16 Edelwessów?

      Usuń
    3. Przeczytałem "Edelweissów" i już chciałem pogratulować mocy przerobowych, choć kac po takiej ilości pszeniczniaków musi trwać chyba z tydzień ;)

      Usuń
    4. Edelweissów jak najbardziej. Chyba mi się "i" zacinało ;) Jakoś tak mam, że nie mam kaca po pszeniczniakach - stąd taki wybór na imprezie. Duże moce przerobowe? Od popołudnia do późnej nocy? Nogi tylko bolały ;)

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)