Loading...

Bałtyckie peregrynacje cz. 1

Jeszcze nie tak dawno, bo ledwo parę lat temu słysząc słowa ‘porter bałtycki’ obracałem się we wstręcie. Nie lubiłem tego stylu bardzo. Szczerze mówiąc, to oprócz Żywca Portera i Ambera Granda niczego innego w tej stylistyce nie próbowałem, no ale wybitnie mi nie smakowały, co rzutowało na moje niskie mniemanie o całym stylu. Potem przez jakiś czas omijałem flaszki z baltic porterami łukiem o średnicy co najmniej 20 metrów, ale inne czasy, inne kubki smakowe, etc. Imperial stouty zasmakowały mi od razu, od pierwszej wypitej flaszki (Great Divide Yeti), a jest to styl mocno spokrewniony z porterem bałtyckim. W końcu się przemogłem i ze zdziwieniem skonstatowałem, że porter okocimski to świetne piwo, Grand Imperial Porter jest co najmniej bardzo dobry, a nawet żywiecki jest całkiem pijalny. Koniec końców postanowiłem przeprowadzić test zbiorczy bałtyckiej oferty rynku polskiego. Odwrotnie niż zdecydowana większość ludzi czytających te słowa i kiwających głową w niedowierzaniu, smak większości polskich porterów bałtyckich jest mi całkowicie obcy, poza wyżej wymienionymi kosztowałem jeszcze tylko Warmińskiego oraz Black Bossa, ale niestety w ostatnim przypadku trafiłem na kichę vel kapuchę w piwie. Można więc powiedzieć, że test ten obrazuje odczucia osoby obytej w piwie jako takim, ale w tym konkretnym stylu – niemalże wcale, co na swój sposób może się okazać dla niektórych ciekawostką. Jakiś czas temu zacząłem kolekcjonować portery do testu i postały sobie w mojej ciemni przez dość długi czas. Jaki – to zależy od egzemplarza. Komes i Łódzki spokojnie ponad rok, ale już np. Lwówek z wiadomych względów nie za długo. Podzieliłem je na trzy grupy co by za dużo na raz nie pisać i poddałem mojej półdziewiczej (lekko pasteryzowanej) wiwisekcji.

Zacząłem od znanego mi i lubianego portera okocimskiego. A nawet obydwóch, bo od paru miesięcy dostępna jest nowa, wyżej ekstraktywna i alkoholowa wersja, a jednocześnie miałem zachomikowaną flaszkie starego. Trwają spory o to czy nie jest to w istocie to samo piwo. Wypiłem obydwa tego samego dnia, z dwugodzinną przerwą pomiędzy i cóż – smakowały różnie. Co więcej, tak jak stary Okocim Porter był piwem klasowym, tak nowy jest klasowy jeszcze bardziej.

Stary Okocim Porter (alk. 8,3%) ma aromat śliwek w czekoladzie, takich trochę przeleżałych, ‘zakurzonych’, z białym nalotem. Do tego małe ilości wiśni, sporo karmelu i delikatna paloność, schowana za pozostałymi elementami. Piwo charakteryzuje się wysoką pełnią i wyraźną słodyczą, choć nie zakleja ust tą drugą. Obrazowo, warstwa słodowa w smaku jest gruba i gęsta. Skojarzenie z pralinkami śliwkowymi pozostaje, a nawet ulega wzmocnieniu, pojawia się bowiem alkohol. Bardzo dobrze dopasowany alkohol zresztą, przy takiej głębi wręcz wzbogaca smak. Finisz jest wyraźnie czekoladowy i średnio gorzki. Uczucie w ustach jest gładkie i grzejące. Nie odebrałem piwa jako wzorowo ułożonego, niemniej jednak według mnie to klasowy porter, pozostawiający daleko w tyle sporo krajowej i międzynarodowej konkurencji. (7,5/10)

Ale jako się rzekło – jego nowa odsłona, czyli Okocim Porter Mocno Dojrzałe (ekstr. 22%, alk. 8,9%) jest jeszcze lepsza. Wygląda lepiej, z mocno ubitą drobnoziarnistą pianą, pachnie lepiej i lepiej smakuje. Zapach jest bardziej ułożony, mimo że piwo jest teoretycznie młodsze. Nie czuć w nim też absolutnie alkoholu, mimo że procentów ma więcej – może więc faktycznie dłużej leżakuje w browarze przed rozlaniem do butelek? Mamy tutaj również karmel, śliwki i trochę wiśni, ale za to trochę mniej czekolady, a więcej nut lukrecjowych i ciemno-słodowych. Nie jest to duża różnica, ale zawsze coś. W smaku jest jeszcze bardziej miękkie niż swój poprzednik, a zarazem jeszcze bardziej słodkie. Choć nadal nie wynosi się pod tym względem ponad mój poziom tolerancji dla tak ciężkiego piwa. Jest delikatniejsze od starszej wersji, a w finiszu pojawiają się ulotne akcenty palono-kawowe w miejsce alkoholu w starszej wersji. Suszone owoce w smaku są już za to mniej oczywiste. Mocno grzeje. Zdecydowanie jest to zmiana na (jeszcze) lepsze. Wzmianka o „głębokim, szlachetnym smaku” na etykiecie nie jest tutaj pustym frazesem. (8/10)

Czy są to więc dwa różne piwa? Ponoć jednak nie. Natomiast smakują wprawdzie podobnie, ale jednak trochę inaczej. Stary przy całej swojej miękkości miał większy pazur, był wyraźniej alkoholowy, a zarazem mniej ułożony. Nowy to już definitywnie górna półka, doskonale zbalansowany i skomponowany porter. Może jest dłużej leżakowany?

Głównym konkurentem dla Okocimia jest oczywiście Żywiec Porter (alk. 9%). Różni się od okocimskiego jednak wyraźnie, przede wszystkim dużo mniejszą słodyczą. Próbowałem jego konsumpcji już parę dobrych razy i za każdym razem mnie odrzucał. Aż do wypadu do Jeleniej Góry ponad rok temu, kiedy w knajpie opanowanej przez Grupę Żywiec sączyło mi się go całkiem przyjemnie. Teraz też nie było źle. W aromacie sporo orzechów, rabarbar, paloność, delikatna lukrecja, delikatna czekolada i brak metalu. To ostatnie, ze względu na pochodzenie piwa (Bracki Browar Zamkowy) wcale nie jest oczywistością. W ustach zwraca uwagę naprawdę spora gorycz w wyraźnie lukrecjowym finiszu, palonym i mocno grzejącym gardło. Pełnia jest wysoka, na przedzie czuć bardziej karmel i lekkie suszone owoce, w partiach pośrednich zaś przypieczoną skórkę od chleba. Z jednej strony alkohol w smaku jest całkiem nieźle ukryty, z drugiej po przełknięciu retronosowo jego opary łączą się z lekkimi akcentami orzechowo-czekoladowymi. Wraz z cierpkością czynią ten z pewnością wysokojakościowy trunek nie do końca przyjemnym dla mnie. Gwoli ścisłości zaznaczam, że piwo było 4 miesiące po terminie. (5,5/10)

Ostatnim z najłatwiej dostępnych porterów jest Amber Grand Imperial Porter (alk. 8%, ekstr. 18,1%) oraz jego mutacja z dodatkiem chilli. Podstawowa wersja jest zdominowana przez klimaty suszono owocowe, głównie śliwkę, choć i jabłko wyczuwam. Pod ta warstwą czuć całkiem mocarną słodowość, choć aromat jest raczej ubogi i mniej czekoladowy niż go miałem w pamięci. Czekoladę a la starte kakao czuć dopiero wyraźnie w smaku, a dokładnie w finiszu, którego lekko kwaskową wytrawność balansuje. Na przedzie czuć tak jak i w zapachu głównie suszone owoce oraz lekką słodycz. Pełnia całkiem wysoka. Bardzo fajne piwo, chociaż wydaje mi się że jakiś czas temu było trochę lepsze. (7/10)

Grand Imperial Porter Chilli z tego samego browaru został wypity jakiś czas temu na grillu. Inne piwa się skończyły, to się akurat napatoczyło, no i stwierdziłem że wypiję go sobie na lajcie, a kupię w celach recenzji następne. Po pierwszym łyku musiałem jednak zrewidować swoje postanowienie i skupić się sensorycznie nad najnowszym piwem ze stajni Amber, bowiem co jak co, ale tego okropieństwa na pewno ponownie nie kupię.

Aromat nie zapowiada niczego strasznego bo żadnego chilli w nim po prostu nie czuć. Jest zwyczajowy dla Granda kolaż czekoladowo-śliwkowy (z naciskiem na człon drugi) i w zasadzie tyle, jeśli nie liczyć akcentów karmelowych i palonych. Jest zdecydowanie bardziej płasko niż w wersji bez chili, ale też nic nie odpycha. Smakowo jednak potraktowałem gardło (a potem i w większej mierze trawnik) piwną abominacją. Piwo ma smak Granda (minus głębia), tyle tylko że jest bardzo ostre. Nieprzyjemnie ostre. I nie jest to aromatyczna ostrość papryczek jalapeno tylko ordynarna kapsaicyna per se. Czyli trucizna. Z piwem się nie komponuje wcale a wcale, w drugiej części zalewa gardło i tam już pozostaje utrudniając dalszą konsumpcję. Wydawało mi się że po wylaniu na trawę słyszałem głuche jęki - pewnie utopiłem w tych plwocinach jakąś kolonię mrówek. Bardzo mi przykro. (1/10)

Tyle w pierwszym odcinku porterowej epopei. Nowa odsłona portera z Okocimia zdeklasowała rywali i ciężko ją będzie pobić. Ale zobaczymy, jeszcze dziewięć porterów przede mną.

recenzje 564760424482447153

Prześlij komentarz

  1. I od razu na wstępie się nie zgodzę- bo dla mnie Bałtycki potrer powinien być gorzki -a nie słodki jak Okocim-czyli dla mnie Żywiec jest dużo lepszy. Nowy Okocim jest bardziej gorzki niż stary-więc mi tez bardziej smakuje. Ale jak mam wybierać biorę Żywca. Albo Łódzki:)
    Grand fajny-ale chili nie pijalny.
    Czekam na kolejne:)
    javiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się kwestia gustu. Żywiec gorzki i wytrawny, Okocim słodszy. Dla mnie oba równie smaczne... ;)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Bardzo dziękujemy! Jak widać wszystko wymaga czasu :)

      Usuń
    4. Ja ze słodyczą mam tak samo jak z wyczuwalnym alkoholem, czyli jak tylko głębia jest odpowiednia, to mi się może podobać.

      Usuń
  2. Dziwię się takiej wysokiej ocenie nowego porteru z Okocimia, jak dla mnie jest niepijalny ze względy na ulepkowatą wręcz słodycz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny test, czekam na kolejne odsłony. Ja najbardziej z porterów lubię Żywca. Także to piwo kupuje do porterówki wg. Cieślaka. Próbowałem kiedyś robić porterówkę na Okocimiu i gorzej mi smakowała

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam porterówkę z Żywca ze studiów. Pewnego razu na Juwenaliach. Od tego dnia nie pijam porterówek...

      Usuń
  4. Fajny pomysł na wpis. Osobiście jestem wielkim fanem baltic porter i wg mnie powinny one być umiarkowanie słodkie i tylko nieznacznie gorzkie. Dużo zależy też od ekstraktu, który może się różnić, aż o 4 stopnie Plato.
    Podobnie miałem jak Ty Kuba, jeszcze 3 lata temu mi nie smakowały, bo nie lubię kawy, ale z biegiem czasu, powoli, powoli było coraz lepiej. W tym momencie mam podobny zestaw w piwnicy, który się leżakuje. Tak więc smaki nam się z wiekiem zmieniają.
    Ps. brakuje Ci jeszcze dwóch egzemplarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czego jeszcze oprócz Krajana Miodowego, któego nie kupiłem z rozwagą?

      Usuń
    2. Ano Szanowny Panie Porter Witnicki się kłania :D

      Usuń
    3. Ale przecież to jest to samo piwo co Black Boss.

      Usuń
    4. Niby tak, ale dowodów nie ma.
      Jeśli nawet, to po jaką cholerę na rynku są dwa takie same piwa, pod różnymi nazwami? Wiem, niby Black to wersja eksportowa, ale w takim razie po co jest sprzedawana w Polsce?

      Usuń
    5. Naprawdę sądzisz, że jeden browar ma dwa portery o takim samym woltażu i dwóch różnych recepturach? Na RateBeer też Porter Witnicki jest traktowany jako alias. A co do przyczyn - jest to sztuczne mnożenie bytów ponad potrzebę, ale nie jest to żadna nowość na polskim rynku. Więcej, jest to w przypadku niektórych browarów regionalnych przyjęta od dawna praktyka - tworzenie piw-klonów, czyli tego samego piwa sprzedawanego pod różnymi nazwami. Zazwyczaj są to strong lagery.

      Usuń
  5. A propos, nie można oficjalnie powiedzieć, że nowy Okocimski Porter jest bardziej ekstraktywny, bo na starym nie było napisane ile ma ekstraktu. Chociaż nieoficjalnie np. na B.bizie twierdzono, że też ma 22%. Tak więc niby wychodzi na to, że ekstraktem się one nie różnią. wielu twierdzi dzięki temu, że jest to to sami piwo w innej szacie, a różny smak może wynikać z różnego wieku obydwu egzemplarzy. Ja jednak jestem zdania, że to są dwa inne piwa, aczkolwiek pewności nie mam.
    ps. Żywiec Porter ma 9,5% alko. a nie 9!

    OdpowiedzUsuń
  6. Raczej receptura uległa niewielkiej modyfikacji-ale ...niewielkiej. Te 2 Okocimy az tak bardzo się nie różnią. Kopyr tez testował-i nie zauważył różnicy.
    javiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zauważyłem, a jak napisałem - piłem je w jeden dzień. Początkowo myślałem że kwestia sprowadza się do czasu leżakowania, no ale to stary był mniej ułożony, mimo że u mnie swoje przekiblował. Chyba że wydłużono okres leżakowania nowego naprawdę konkretnie albo rzecz się sprowadza do braku powtarzalności. Tyle że w przypadku starego Okocimia na brak powtarzalności nie narzekałem.

      Usuń
  7. Ach, mój ulubiony styl. Taki... no mnie relaksuje. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie nie ma jak dobry porter na pożegnanie dnia. Oczywiście, przez wzgląd na woltaż, nie jest to impreza na każdy wieczór, ale praktycznie nie ma tygodnia, żebym któregoś nie pił.

    Okocimskie portery jak dla mnie są słodkie. Czy za słodkie? Kurcze, chyba nie. Ja w porterze szukam bogactwa smaków - jeżeli poza słodyczą będzie coś więcej, to może być. Jeżeli ma być tylko słodko, to odpuszczam. Ale oba portery z Okocimia oferują coś więcej niż tylko słodycz, więc czasem je pijam (dla mnie są jakoś w połowie stawki). Mają u mnie trochę krechę za słabo ukryty alkohol (potrafi zajechać spirolem).

    Żywiec to trochę inna bajka - uważam, że miałeś trochę szczęścia, bo ja prawie zawsze czuję w nim trochę blachy na początku, ale potem jest już tylko lepiej. Osobiście wolę go niż Okocimia - wydaje mi się bogatszy i wytrawniejszy. Na tyle, że nawet blachę mogę przeżyć. Moja Mysza mówi, że w nim też czasem czuje spirol. Ja nie czuję.

    Grand - kiedyś był moim faworytem - takiej paloności i czekoladowych aromatów nie spotykało się na codzień. Potem robił się coraz słodszy, a coraz mniej czekoladowy, więc się na dość długo rozstaliśmy. W 2014 wrócił do menu - bo znów jest bliższy swej formie z 2008-2010 roku. Choć to już chyba nie jest ta bomba gorzkiej czekolady co kiedyś, to i tak zaliczył wzrost formy.

    O Chilli nie ma co gadać.

    Czekam na Twoją opinię zwłaszcza jeśli idzie o moich faworytów - Łódzkiego i Warmińskiego. Dla mnie to długa, nierozstrzygnięta walka. Oba mają lepsze i gorsze warki tzn. ich gorsze warki dalej są kapitalne, ale taka Łódź czasem obezwładnia winno-owocowym zapachem, a czasami jest po prostu zwykłym (bardzo dobrym, lecz nie genialnym) porterem. Wczoraj piłem warkę do 15.10.2015 i ten charakterystyczny zapach Łódzkiego był wyczuwalny, ale nie tak obezwładniający jak niekiedy potrafi być.
    Trzecie miejsce zajmowała u mnie Ciechanowska 18-stka, ale już jej nie ma (niby jest Lwówek, ale z nim mam mieszane uczucia - piłem jak dotąd dwukrotnie i raz było całkiem ok, a raz jakoś dziwnie pachniał).
    Tak czy inaczej, czekam na ciąg dalszy.

    Pozdrawiam
    Bolo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łódzki i Warmiński oceniłem... różnie ;)

      Usuń
  8. Jeśli chodzi o leżakowane portery to świetnie sobie radzi Komes - po roku był świetny, inne już różnie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój roczny Komes był pity ze świeżym -i niestety świeży lepszy. Alkoholem jechało z rocznego jak z butelki wódki.
    Wczoraj piłem Lwówek-bardzo dobry. Jak normalny Ciechan 18. za to Ciechan będzie dzisiaj:)
    Łódzki czeka w konserwie. A warmiński był na dni Stoutu:)
    Black Bosa pijam sporadycznie-wolę już Okocim-a Corneliusa -jak nie ma już nic innego.
    javiki

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)