Loading...

PerłaTrip, WyborczaDowntrip

Nic nie zapowiadało takiego shitstormu jaki się rozpętał w sobotę za sprawą pewnego artykułu na stronie internetowej Wybiórczej. Ale po kolei.

Wypad blogerski do Lublina na zaproszenie Perły można najlepiej scharakteryzować dwoma określeniami – nieszczere intencje oraz chaos organizacyjny. Program wyjazdu zmieniał się dość często, przy czym im bliżej wyjazdu, tym częstotliwość zmian wzrastała. Kiedy myślałem, że wieczór przed wyjazdem przyniósł ostatnią modyfikację programu, nazajutrz na miejscu okazało się że to jeszcze nie koniec i SMS-em dostaliśmy (tzn. wszyscy oprócz mnie) informację, że planowany na wieczór koncert nie odbędzie się. Życie. w zamian za to udaliśmy się blogerską ekipą na piwny wypad do centrum, o którym za niedługo napiszę więcej. Koniec końców nie ma tego złego co by nie wyszło na dobre. Czy jakoś tak.

Część integracyjna rozpoczęła się wspólną kolacją w Old Pubie na starym mieście. Wystrój nieco bohomazowo nowoczesny, ale obsługa bardzo miła i kuchnia dobra. Golonko było nie do szafnięcia i przygotowało żołądek na przyjęcie większych ilości piwa tego wieczoru. Wprawdzie na miejscu mieliśmy wybór z jakże bogatej oferty Perły, więc nie poszło tego zbyt dużo (w pubie był również lany Guinness, ale niedostępny dla nas. Ciekawe swoją drogą jak wyglądałby wspólny stół gdyby można go było jednak zamówić?). Lubelskie Pils które sobie wziąłem do golona to było niestety piwo-żulero za złotysześdziesiątdziwieńć, jeszcze gorsze od pozostałych piw Perły. Podczas kolacji okazało się, że na wyjazd przyjechali nie tylko blogerzy piwni. Wśród nas był m.in. właściciel ciekawego bloga o historii różnych alkoholi, pewien sympatyczny człowiek pasjonujący się goleniem brody (srs) oraz jakiś bloger którego nie kojarzę, a który przedstawiał się w bądź co bądź nieformalnej sytuacji imieniem i nazwiskiem, co odebrałem jako lekko pretensjonalne.

‘Afterparty’ miał miejsce w klubie Czekolada, po drodze do którego cztery panie z różowymi parasolkami zaganiały ludzi do burdelu przy deptaku. Klub paropiętrowy, tancbuda z architektonicznym pomysłem, całe górne piętro tylko dla nas. Fajnie, ale open bar tylko na jakże przebogatą ofertę Perły, więc znowuż nie poszło tego zbyt dużo (początkowo optowałem za wodą mineralną), w rezultacie czego raczyliśmy się po powrocie do hotelu domowymi wyrobami Bartka Nowaka (m.in. bardzo dobrym grodziszem). Wydaje mi się, że nikt się nie zastanowił z okazji układania programu czego oczekują blogerzy zajmujący się tematyką piwną od dobrze spędzonego wieczoru. Wiadomo, że Perła nie będzie podawać nie-Perły, jednak w Pilznie wieczór skończyliśmy w Klubie Malych Pivovaru, a w Pradze (też w obrębie wypadu organizowanego przez PU) w Na Palme. A tu trzeba zaznaczyć, że PU broni się nie tylko marketingiem, ale również a raczej przede wszystkim swoim piwem. Perła ma w tym miejscu ostro pod górkę, a niezły Zwierzyniec Pils był w obydwóch miejscówkach niedostępny.

Nazajutrz czekała nas wycieczka po browarze. Mniejszy od Pilzna czy Tychów, ale oczywiście duży, makro. Oprowadzający nas technolog Grzegorz Krzowski był nieźle obkuty i potrafił odpowiedzieć w zasadzie na większość pytań, nawet kiedy go maglował inkwizytor Kowal Ka. Tylko jedna kwestia pozostała dla nas tajemnicza, mianowicie powód dla którego tanki leżakowe zamontowane w piwnicach parędziesiąt lat temu wszystkie mają różną pojemność – rozpiętość sięga rzędu 150 – 250 hektolitrów. Niemniej jednak ze strony Perły pan Krzowski był zdecydowanie najjaśniejszym punktem programu, a zarazem jednym z niewielu któremu nie można było wiele zarzucić.

Po wycieczce czekał na nas wraz z działem marketingu dyrektor generalny Perły, Michał Kempa, który odpowiadał na nasze pytania. Tu już różowo nie było, bardziej PR-owsko i koncernowo. Perła nie będzie warzyć niczego na egzotycznych chmielach, bo nie chce podążać za modą (to czym w takim razie jest np. Perła Summer jak nie podążaniem za modą?), pszenicy nie uwarzą bo Polacy nie potrafią warzyć dobrych pszenic (słowa pracownicy działu PR) itd. Przy okazji mogliśmy popić sobie leżakowanego przez 9 miesięcy koźlaka, niefiltrowanego i niepasteryzowanego. W aromacie mieszał się niezbyt przyjemny, stęchły zapaszek zakładowej filtrowni z lakierem do ścian, ale z czasem się układał. W smaku było lepiej, ale w końcówce chropowato drożdżowo, bez ułożenia. Szału nie było, Zwierzyniec Pils na kacu lepiej wchodził.

Jeśli chodzi o komunikację z blogerami w samym browarze, przeprowadzono wszystko całkiem profesjonalnie, dużo lepiej to wyglądało niż np. w Tychach, gdzie mieliśmy jako rozmówcę tylko pracownika muzeum. 

Problemy dotyczyły komunikacji z nami osób odpowiedzialnych za organizację. Nie poinformowano nas z góry o celach wycieczki. Kiedy po kolacji pierwszego dnia zaindagowałem o to Macieja Kawińskiego z działu marketingu dostałem mętną odpowiedź, że są browary które się zamykają na blogosferę i klientów, a są takie które się otwierają. No i Perła się właśnie otwiera. Aha.

Jasne stało się wszystko w sobotę po przyjeździe do domu, za sprawą artykułu na portalu gazeta.pl, napisanego na podstawie notki prasowej wystosowanej do mediów przez browar.

Ręce i szczena opadają. To znaczy, opadłyby, gdyby nie ten mały detal - co Wybiórcza, to Wybiórcza.

Gazeta ta zatrudniała w początkowej fazie swojego istnienia utalentowanych dziennikarzy. Takich, którzy zgodnie z linią gazety manipulowali, ale robili to umiejętnie. Z biegiem czasu wycinano co bardziej rozgarniętych, wymieniając ich na żółtodziobów o niskich aspiracjach. Takich co to mają bezmyślnie odwalić robotę, pisząc pod tezę, ordynarnie i bez zabiegów maskujących. Tutaj akurat nie musiał dziennikarzyna zbyt dużo zrobić – ot ubrać notkę prasową w parę dodatkowych zdań i okraszyć całość odpowiednim tytułem.

I oto czytamy w tymże tytule – "Blogerzy: to piwo jest bez chmielu!" Nie wiem którzy blogerzy, może te "blogi" założone w celach autopromocji przez pewnych łebskich przedsiębiorców z Pomorza. W ten sposób pojawiające się tu i ówdzie piwne mity, powielane przez niezorientowanych konsumentów a wyśmiewane m.in. przez blogerów zostały włożone piwnej blogosferze w usta/palce. Pewnie, kto by tam sprawdzał, rzetelne dziennikarstwo jest passe. Przy okazji pojawiła się kuriozalna wypowiedź nt. jakichś chińskich granulatów, o których nawet nie słyszałem. Pewnie pod jakimś artykułem na Wybiórczej autor przeczytał taki komentarz. To tak ładnie przecież pasuje do tezy, no wykorzystajmy to, perełka! (ekhem...) Niepodanie pełnego składu na etykiecie wydaje się podejrzane dla znawców w świetle obecności chmielu w składzie? Chyba raczej dla żółtodziobów, ale spokojnie, teza mości panowie, ważna jest teza!

Do tego dochodzą pomniejsze kwiatki, nie będące jednak swoim charakterem paszkwilanckie, a świadczące już tylko o fachowości dziennikarza, który pisząc pewnie tekst na kolanie, zagryzając kanapką i wykonując telefon do koleżanki nie pomyślał o tym żeby sprawdzić kto na tym wypadzie tak właściwie był. Zresztą, powiedzmy sobie szczerze - kogo takie detale obchodzą? Podaliśmy tylko połowę blogerów którzy zwiedzili zakład? Nie chce nam się szukać, spisaliśmy tylko podpis zdjęcia na fanpejdżu Perły. Przy okazji umieszczając w nim blogera którego na wycieczce nie było. Że to się nie zgadza z faktami? Kto by to sprawdził. Że sześć blogerów już na pierwszy rzut oka kontrastuje z ilością osób na zdjęciu tytułowym do artykułu? Oj tam, nasi czytelnicy już nie takie niezgodności łykali. 

Zaprawdę, bogini Kali miałaby trudności w wykonywaniu takiej ilości facepalmów w takiej częstotliwości jak ja chciałem to zrobić czytając to studium z dziennikarskiej manipulacji.

Byłoby to jeszcze zabawne, gdyby nie to że zostałem wymieniony z nazwy mojego bloga i tym samym umieszczony w gronie osób bajdurzących o tym że 'piwo robi się z chmielu' i o 'braku chmielu w koncernówkach', co w oczach osób postronnych w oczywisty sposób może obniżyć moją wiarygodność.

Pocieszające jest, że nie jestem pierwszą ani ostatnią osobą, a już na pewno nie najbardziej wybitną, która w ten sposób została potraktowana przez tę gadzinówkę.

Cóż zaś począć z samą Perłą, tą chlubą polskiego, ba światowego piwowarstwa, która poprzez strukturę własnościową ma obecnie zresztą tyle wspólnego z lubelszczyzną, co należąca do wadowickiego Maspexu wytwórnia makaronu Lubella?

Cóż począć z przedsiębiorstwem, które otrzymawszy zaraz po ukazaniu się inkryminowanego artykułu gromkie protesty od wymienionych w nim blogerów, nie potrafiło nawet skontaktować się bezzwłocznie z GazoWnią, żeby zmieniła tytuł oraz wstępniak? Odpowiedź - "Będziemy dążyć do sprostowania tego tekstu" jest symbolem opieszałości działu marketingu. Czy taka sama opieszałość miałaby miejsce gdyby Wybiórcza walnęła na stronkę artykuł zatytułowany "W Perle nie ma chmielu! I widzieliśmy w kadzi warzelnej cztery szczury oraz parę kaloszy, stwierdzamy faszyzm!"? Obawiam się, że wątpię.

Ale właśnie, cóż począć z firmą, której przedstawiciel, zaindagowany przez śląskiego wyrobnika o cel wyjazdu mętnie odpowiada o otwarciu się Perły na ludzi? Cóż począć kiedy wbrew temu ustnemu oświadczeniu uczestnicy wycieczki ze zdumieniem dowiadują się parę dni później z paszkwilanckiego artykułu na portalu najbardziej prawdomównej gazety na tym łez padole, że rzeczywistym celem wycieczki było uwiarygodnienie się przez Perłę w oczach klientów? Że browar zataił przed blogerami, że byli mu potrzebni li tylko dla sklecenia propagandowego przesłania o obecności chmielu w piwie u siebie warzonym? Co prawda w przesłanym nam po paru dniach oświadczeniu czytamy o wielkim ubolewaniu, że to nie tak miało być, że wcale celem Perły nie było zareklamowanie się za pomocą blogerów jako piwa z chmielem. A jednocześnie Perła nie odcina się od swojej notki prasowej, w której stoi jak byk, że pojawiło się dużo komentarzy jakoby w Perle nie było chmielu i W ZWIĄZKU Z TYM zaprosiliśmy cenionych etc. pp. Cóż więc począć? Najlepiej wyśmiać, quod erat demonstrandum a Thoma Cerevisiario.

Zdaję sobie sprawę, że transakcja nosi znamiona sławetnych wymian indiańskich, kiedy to szczwane Białasy w zamian za kolorowe perełki (ta ironia!) dostawali ziemię w Nowym Świecie. Tyle że wówczas tubylcy wiedzieli co dają a co dostają. Tutaj zaś w zamian za, przyznaję, bardzo fajny wyjazd, oraz torbę z kubkiem termicznym, torbą pederastką oraz smyczą wzięto bez zapytania, uprzedzenia i bez pisemnej zgody wizerunek blogerów żeby pokazać jak ręczą za browar. Fakt, że w komunikacie prasowym nie wymieniono z nazwy żadnego bloga, ale zdjęcie, ale fanpejdż, ale wymowa komunikatu prasowego - naprawdę rozwój pewnych rzeczy można wyjątkowo łatwo przewidzieć. Szczególnie pracując w dużej firmie, w dziale który się zajmuje kontaktem z mediami, czyż nie? Nie mam swoją drogą problemu z tym, że jak ktoś mnie zaprasza to chce mieć z tego jakąś korzyść, ale niech mnie o tym zawczasu poinformuje, a ja zdecyduję, czy warto to firmować. Robienie tego za moimi plecami to ciężki brak profesjonalizmu. Coś takiego nie miało miejsca ani w Tychach ani w Pilznie, i to mimo że tam akurat zgodę na wykorzystanie wizerunku podpisaliśmy. I mimo że Pilsnerowi swojego wizerunku użyczyć bym się nie wstydził, bo w przeciwieństwie do Perły piwo robi bardzo smaczne.

Wniosek na przyszłość - zachować czujność, paradoksalnie osłabioną akuratnym zachowaniem się wobec nas przez Kompanię Piwowarską oraz obsługującą ją agencję PR. Od nich firma Perła powinna się uczyć marketingu. 

A najśmieszniejsze, to że artykuł chyba wystrzelił w drugą stronę - biorąc pod uwagę komentarze pod nim, tylko utwierdził część ludzi w mniemaniu, że Perła nie używa chmielu w piwie. Takie stwierdzenie zostało bowiem włożone niesłusznie w usta/palce 'ekspertów' (nie moje określenie), a przez to w oczach ludzi uwiarygodnione, zaś w treści artykułu nie zostało bynajmniej przez tychże 'ekspertów' zdementowane. Już pomijając sprawę popsucia sobie przez Perłę na własne życzenie stosunków z blogosferą.

Nie zmienia to faktu, że sam wyjazd bardzo mi się podobał, dobrze się bawiłem, a i wśród pracowników Perły można było poznać bardzo sympatycznych ludzi, szczególnie filigranową panią która nas woziła ogromnym pick-upem. Ale przed działem marketingu jest dużo pracy jeśli chodzi o komunikowanie się z blogerami.

Zaś co do dziennikarzyny z gazeta.pl, to mam nadzieję że przynajmniej wierszówka starczyła na jakieś faguccino w Starbuniu.

Na koniec - co do wyboru zdjęć ilustrujących wycieczkę, to podpisaliśmy umowę o autoryzacji tych zrobionych na terenie zakładu przed publikacją, swoją drogą była to jedyna rzecz jaką podpisaliśmy. Ponieważ na mojego maila z prośbą o autoryzację po paru dniach nie dostałem odpowiedzi (tak jeszcze raz a propos opieszałości działu marketingu), możecie się zamiast tego raczyć widokami z Lublina. Ładne miasto, więc przynajmniej wpis zyskał tym samym na estetyce.

... Jednak krótko przed samą publikacją przyszła autoryzacja. Miała to być czysta formalność, tymczasem dwa zdjęcia wyrzucono, w związku z czym musiałem sobie poradzić sam. Na pewno tak jest lepiej niż gdyby dotrzymali słowa. Enjoy!


piwne podróże 3974606817734654019

Prześlij komentarz

  1. "Zbiornik syropu" <3 Przynajmniej zdjęcia Lublina fajne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz jakiś Advanced Paint PRO.
    Dobre podsumowanie. Kwintesencja wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zbiornik syropu-wykonany bardzo fachowo:)
    javiki

    OdpowiedzUsuń
  4. ElDesmadre, zastanawia mnie tylko jedna rzecz i pytam tutaj bez ironii - jeżeli wiesz, że Perła robi kiepskie piwo (no bo robi), to po co dajesz się zapraszać na taki wyjazd ? Przecież wiadomo, że będą polewać Perłę i kadzić jaki to wspaniały browar i piwo. Czy chodzi o możliwość zwiedzenia browaru ? O ile wyjazd do Pilzna rozumiem, bo po pierwsze PU to fajne piwo, a po drugie sam browar jest bardzo ciekawy, o tyle nie kumam po co pojechaliście do tego Lublina...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla zabawy, z ciekawości, dla zwiedzenia browaru, zwiedzenia Lublina, doborowego towarzystwa, ... Jest naprawdę sporo powodów. Podobnie było w przypadku Tychów, tyle że bez zwiedzania miejscowości. W zasadzie to wątpię czy bym odmówił wycieczki do jakiegokolwiek browaru. Skoro mam okazję go zwiedzić razem z bardzo fajnymi ludźmi, to czemu nie? Choć na przyszłość oczywiście wszelkie detale trzeba uprzednio ustalić, żeby nie wyszło na koniec tak jak tutaj.

      Usuń
  5. Jeżeli pisząc o blogerze który przedstawił się z imienia i nazwiska masz na myśli tego pana w czerwonym swetrze, to jest to Łukasz Kielban - www.czasgentlemenow.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Łukasz to ten od golenia brody ;)

      Usuń
    2. :) Że ja miałbym być pretensjonalny?!

      A skoro już zostałem wywołany, co to znaczy "(srs)"?
      No i mam jeszcze kilka innych pasji :D

      Pozdrowienia dla birofilów!

      Usuń
    3. Wiem że masz, przeglądnąłem Twojego bloga ;)
      srs = seriously, choć po prawdzie spotkałem się z takim skrótem tylko na stuffyouwillhate.com, ale za to w takiej częstotliwości że mi się to utrwaliło.

      Usuń
  6. Cudowny wpis. W jedynym tekście pojechałeś masę osób. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeżeli chodzi o cel waszego wyjazdu, to Perła go osiągnęła, więc o co chodzi? Daliście się wkręcić jak chłopcy. Przykre.
    Jeżeli chodzi o poziom dziennikarstwa, to Twoje pełne swady wynurzenia są, niestety, jak najbardziej słuszne. I nie dotyczy to tylko sekowanej przez Ciebie wyborczej. Z racji prowadzonej przeze mnie działalności, o której tajnikach wiedza powszechna jest jeszcze bardziej nikła niż o piwie, miałem już kilkakrotnie do czynienia z lokalnymi mistrzami pióra. Obecnie pozwalam sobie na te kontakty tylko w myśl zasady "nieważne -dobrze czy źle - byle mówili". Próby przekazania za pomocą prasy czegoś sensownego o tym, co robię, to syzyfowa praca. W tym konkretnym przypadku doszedł jeszcze czynnik geograficzny, ale tego, zgodnie z "poprawnością polityczną" rozwjjać nie będę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to piszę że osiągnęła, ale nie rozumiem - mam temu przyklasnąć? Inna sprawa że jest to cel natychmiastowy, natomiast zawaliła sobie kontakt z blogosferą, bo teraz ciężko im będzie u kogokolwiek zaznajomionego ze sprawą wzbudzić zaufanie. Zachowała się jak słoń w składzie porcelany i teraz z zastawy nie będzie już mogła korzystać.
      Z tym czynnikiem geograficznym chodzi o nasz przypadek czy Twój?

      Usuń
    2. Klienci Perły czytają może czasem gazetę, ale wątpię , czy blogi piwne. Celowali w swój target. Co do "geografii" - pytanie pomocnicze: czy uważasz, że dziennikarzyna który spłodził ten "artykuł" zrobił to bezinteresownie? A moje biznesowe doświadczenia z bywszą Kongresówką pewnie nie pozostają bez wpływu na pewne przewrażliwienie :-)
      PS Oczywiście nie można przyklaskiwać takim procederom, ale jeszcze lepiej im zapobiegać!

      Usuń
    3. Może różne branże w tym wypadku oznaczają różne doświadczenia. Ja mam głównie do czynienia z pracownikami fizycznymi i najgorsze doświadczenia mam z zachodnią częścią Polski, szczególnie okolicami Poznania, a najlepsze z południowym wschodem i wschodem jako takim. Choć jestem daleki od generalizowania - być może tak po prostu wyszło :)

      Usuń
    4. OK,myślę,że lepiej pozostać przy piwie i nie rozwijać drażliwych tematów. Twoje zdrowie!

      Usuń
  8. Hej, jak myślisz dlaczego "zbiornika syropu" nie chcieli pokazać? I o jaki syrop chodzilo? Czyżby syrop - zamiast prawdziwego miodu do piwa miodowego? Bo innego celu nie widzę :/ Chyba że mają w ofercie jakieś radlery? :|
    Pozdro
    SK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może uchwycili jak ktoś tam, dodaje "coś od siebie" do głównego zbiornika?

      Usuń
    2. Nie, nic z tych rzeczy. Duże browary często dodają do piwa przed fermentacją syrop glukozowo-fruktozowy, żeby podbić ekstrakt. Jest to tańszy sposób dostarczenia cukrów do fermentacji od 'wypłukania' ich w procesie zacierania z zesłodowanego zboża. Taki syrop jest w całości przetwarzany przez drożdże na alkohol, więc w gotowym piwie go nie ma. Minus stosowania syropu zamiast odpowiedniej ilości słodów (które w piwie dostarczają cukry niezbędne do fermentacji) jest taki, że alkohol się wytworzy, ale piwo będzie płaskie w smaku, bo będzie zawierało mniej słodów. Duże browary się z tym kryją, bo jest to zabieg badziewny, ale tajemnicą poliszynela jest, że większość 'macro'browarów syrop stosuje. W trakcie wycieczki po browarze pytanie o ten syrop było jednym z nielicznych na które nie dostaliśmy odpowiedzi. Można się więc domyślić dlaczego.

      Usuń
  9. To kto w końcu z piwnych blogerów był na tej "wycieczce"?
    Ps. Lublin - moje rodzinne strony. Trzy lata studenckiego życia w tym pięknym mieście ;> :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bartek Małe Piwko, Tomek Piwne Podróże, Łukasz Piwolucja, Browarnik Tomek, Kowal Smaki Piwa i Paweł Kuflowa.

      Usuń
  10. Zdjęcia na końcu, niczym maść z hydrokortyzonem uśmierzyły mój bul kupra, który narastał gwałtownie wraz z brnięciem wgłąb Twojej opowieści. Jak dobrze być czasem członkiem blogowej drobnicy i nie mieć szansy na wpierdzielenie się w takie syfne układy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteś kolejny po Kopyrze blogerem, który nie odróżnia gazety (w tym wypadku Wyborczej) czy nawet jej internetowego wydania (tu - wyborcza.pl) od portalu internetowego (gazeta.pl). Trochę słabo jak na kogoś kto sam tworzy medium internetowe. Dlatego polecałbym sprawdzić czy osoby redagujące portal to te same które redagują gazetę (jak to zasugerowałeś w tekście) a potem polecam sprawdzić jaki jest model biznesowy portalu, gdyż wtedy sporo rzeczy przestanie cię prawdopodobnie dziwić. Ogólnie polecam rzetelne przygotowanie, żeby ktoś ci nie napisał kiedyś np. "kto by tam sprawdzał, rzetelne dziennikarstwo jest passe. (...) To tak ładnie przecież pasuje do tezy, no wykorzystajmy to, perełka!"
    Pozdrawiam
    Bartek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem dziennikarzem, stąd nie tędy droga jeśli chodzi o złośliwe używanie cytatów. Nie zwalnia mnie to oczywiście od dbania o rzetelność, ale - skoro wyborcza.pl jest częścią większej całości, którą stanowi gazeta.pl - czy jeśli Ci pociąg nawali to obwiniasz PKP czy jedną z tych spółek regionalnych które oczywiście wcale nic nie mają z PKP wspólnego? Inaczej rzecz ujmując - być może do pracy w gazeta.pl zostają oddelegowane jeszcze większe miernoty niż te piszące w GazoWni, ale ośrodek decyzyjny, na którą ostatecznie spada odpowiedzialność, jest ten sam.

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)