Loading...

Mały przegląd Williams Brothers

Williams Brothers to jeden z sympatyczniejszych browarów nowofalowych. Po pierwsze – historia powstania. Bracia Williams prowadzili sklep z akcesoriami piwowarskimi, do którego pewnego razu przyszła stara kobieta z autentyczną recepturą tradycyjnego piwa wrzosowego, które w jej rodzinie była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Chciała żeby uwarzyli to piwo, co też zrobili, a Fraoch Heather Ale jest chyba najbardziej znanym ich piwem. Po drugie – portfolio. Browar warzy bardzo dużą ilość bardzo różnych piw. Po trzecie – szacunek dla tradycji. Mimo że piwa z Williams Bros są często innowacyjne, to jednak widać dumę z osiągnięć wieków minionych w piwowarstwie, stąd cała gamma różnych tradycyjnych ejli, których poza braciami Williams komercyjnie mało kto, bądź wręcz nikt nie warzy. Po czwarte – rozumny stosunek do innowacyjności. Piwa z tego browaru mają często nowofalowy sznyt, ale zawsze z wyczuciem, nigdy z przegięciem. Tu wyląduje kwiat bzu, tu znowu świeży imbir, tu do tradycyjnego bittera dodadzą jakiegoś nowofalowego chmielu – ale czuć że te dodatki pozostają dodatkami, nie grają głównej roli. Wzbogacają piwo bez dominowania go. No i chmiel nie jest dodawany po to żeby zdzierać pijącemu gardło goryczą, takiego prostackiego podejścia się w ich produktach nie uświadczy. Po piąte wreszcie – totalny brak dziecinnej bufonady a la BrewDog czy Flying Dog. Piwa mają się bronić same. Sympatycznie, nieprawdaż? Z tego powodu, mimo że wyroby braci Williams bardzo różnie mi podchodzą, zawsze jestem ich ciekaw, szczególnie że często bywają nad wyraz sesyjne. A że ostatnio udało mi się zdobyć mały zestaw po okazyjnej cenie, to mogłem się im przyjrzeć bliżej.

Williams Brothers 80/-, czyli scottish ale, o woltażu 4,2%, przy którym starano się nie wychodzić poza ramy stylistyczne. W związku z tym jest nisko nachmielony, choć pokuszono się tutaj o nowofalowo-tradycyjną mieszankę (Cascade, First Gold, Bobek oraz Amarillo). I użyto ją doskonale, bowiem cytrusowo-kwiatowa woń lupuliny smakowicie łamie lekko prażoną, orzechową słodowość okraszoną oszczędną dawką toffi, torfu, owoców oraz herbaty. Tak, całkiem sporo się tu dzieje. Można się przyczepić ewentualnie do nieco wodnistego smaku, w którym za to w lekko gorzkim finiszu ładnie gra wspomniana już nutka torfu. Delikatne piwo sesyjne, które wbrew pozorom nie cierpi na niedomiar pełni słodowej, objawiającej się wraz z ogrzaniem zresztą w coraz bardziej orzechowy sposób. (7/10)

Williams Brothers Red (alk. 4,5%) to irish red ale, w którym wylądowały chmiele amerykańskie (Cascade i Amarillo), angielski (First Gold) oraz słoweński (Styrian Goldings). Oprócz tego warto wymienić płatki owsiane, które potrafią piwu dać przyjemną, gładką teksturę. Aromat wyszedł fantastycznie – brzoskwiniowa chmielowość łączy się z bardzo wyraźnymi truskawkowymi estrami, nutami herbacianymi oraz lekko karmelową słodowością. W smaku piwo jest tak jak wiele innych wywarów braci Williams wytrawne, sesyjne, a zarazem nie do końca dotrzymujące kroku aromatowi. Czyli niestety troszkę wodniste. Słodyczy tu jest ociupinka, za to sucha, nie do końca przyjemna goryczka (32 IBU) jest całkiem wyraźna. Spodziewanego owsianego aksamitu nie ma, a to chmielowo-estrowo-słodowe połączenie które przez nos tak uwodzi, w smaku już niestety jest niewyraźne i rozlazłe, no i pojawiająca się ciasteczkowość słodowa nie robi aż takiego wrażenia. Szkoda, choć pijalne jest. (6/10)

Cock O` The Walk (alk 4,3%) to według etykiety „scottish red ale”. Ciekawe czym się różni od klasycznego irlandzkiego? Może chmieleniem na aromat szyszkami Bobeka i Cascade? Przez nos wyczuwam karmel, cytrusy oraz truskawki, może jeszcze sugestię toffi. Czyli słód, chmiel i estry dają popis. Po chwili na wierzch wypływa nuta herbaciana, którą już nieraz napotkałem w red ale’ach. Piwo jest nieco bardziej pełne od Red, a przy tym goryczka jest bardziej wyważona. Jest też słodycz która dobrze się z goryczką równoważy. Posmak herbaciano-estrowy, delikatnie ziemisty. I znowuż – piwo lepiej pachnie niż smakuje, co jest dość częstą sytuacją u braci Williams. Fajnie się je pije, ale brakuje mu tego czegoś. (6,5/10)

Joker IPA (alk. 5%) jest reklamowany mocnym nachmieleniem (Cascade, Amarillo, Bobek i First Gold), ale i zbalansowaniem. Czyli powinno do mnie trafić. Z tym że ma jedyne 30 IBU natężenia alfakwasów (odpowiedzialnych za goryczkę w piwie), czyli tak mniej więcej dwa razy mniej niż zwyczajowi przedstawiciele stylu. W aromacie trochę sosny, cukry słodowe, trochę cytrusa oraz nuta podobna do kwiatu bzu. Szału nie ma, ale pachnie, hmm, sesyjnie. Silna obecność cukrów słodowych już w zapachu, a zarazem niskie natężenie alfakwasów każe jednak przypuszczać, że piwo zamiast balansem będzie się cechowało słodyczą. I rzeczywiście, jest słodkie, natomiast niezbyt mocna goryczka pojawia się niejako na finiszu finiszu, w okolicach języczka, przez co nie łączy się ze słodyczą, która swoim zasięgiem obejmuje nawet bardziej na przód wysunięte rejony gardła i niestety nadaje tutaj ton. Poza tym dobrze znane cytrusowe klimaty pochodzenia US-chmielowego, ale w natężeniu kojarzącym się raczej z gatunkiem APA niźli IPA. Niestety, słodycz tego piwa wprawdzie nie zakleja, ale jest jednak mocno męcząca. Takie Raciborskie IPA. Tyle że bez gwoździa w smaku. (4/10)

Midnight Sun (alk. 5,6%) to jedno z najwyżej ocenianych piw z tego browaru. Porter z płatkami owsianymi i słodem czekoladowym w zasypie, doprawiony imbirem brzmi co najmniej ciekawie. W aromacie eleganckie nuty kawowe i palone w rzeczy samej ożywiane są przez wtręty świeżego imbiru. To działa! W smaku zresztą tak samo. Zrazu pojawia się kawa i palenie, żeby z sposób wyjątkowo gładki (ach te płatki owsiane) sunąc po podniebieniu ku mineralno-ziemistemu finiszowi, w którym śladowa goryczka gwałtownie się urywa pozostawiając za sobą wspomnienie imbiru i nutę popiołu. Mimo że ciała słodowego nie ma tutaj specjalnie rozbudowanego, to jednak dodatkowa owsiana gładkość powoduje, że nie ma się odczucia wytrawności. Póki co jest to chyba najlepsze piwo z tego browaru jakie piłem. (7,5/10)

Jak więc widać, mam z Williams Brothers pewne problemy. Z jednej strony mam szacunek za innowacyjność połączoną z kultywowaniem wiekowych tradycji, podoba mi się wzornictwo etykiet i brak marketingu skierowanego do trzydziestolatków przechodzących swój drugi okres dojrzewania (niektórym brakuje tylko wysypu pryszczy i mutacji). Z drugiej strony jednak, często ich piwom brakuje tego czegoś, żeby rzeczywiście mnie do siebie przekonać. Choć są wyjątki.

recenzje 3916531620608334288

Prześlij komentarz

  1. Oj! Mój ulubiony browar zebrał recenzje na 4+ ( w starej skali). Ja ich piwa lubię, bo nigdy się nie zawiodłem, a biorąc pod uwagę, że preferuję lekkie piwa sesyjne , to oferta browaru bardzo do mnie przemawia. Brak mi tutaj March of the Penguins a jest to ciekawy i chyba najbardziej "odjechany" ich trunek. Stosunek cena/jakość plasuje Williamsa na pierwszym miejscu w moim rankingu nowofalowych browarów. Bo rzewne wspominki Nor'Hop z Moor Brew Co. za 26 PLN (w GB 2,50) pozostaną dla mnie wspominkami do czasu nabycia biletu do Londynu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pingwiny piłem wczoraj, ale nie do końca mnie przekonały. Moora nie kupiłem ani jednej sztuki, ze względu na ceny. Nie wiedziałem swoją drogą że jest na nim tutaj aż taka przebitka.

      Usuń
    2. Mi Gwiazdor przyniósł. Nor'Hop to kwintesencja pijalności. Cenę z wysp podaję na odpowiedzialność znajomych.

      Usuń
  2. Ale coś tu nie gra, bo na zdjęciu jest sześć piw, a we wpisie pięć (brakuje Birds & Bees) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, będzie w późniejszym terminie bo udało mi się do niego dobrać piwo do wpisu tematycznego. A zdjęcie w liściach jest fajne, więc mimo to je użyłem ;)

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)