Loading...

Czy warto wybrać się na piwo do Krakowa?

Na pierwszy rzut oka tak postawione pytanie wydaje się być pozbawione sensu. No bo jak to czy warto? Co najmniej trzy warte uwagi multitapy, a do tego nowy browar restauracyjny niedawno otwarli, więc oczywiście że warto! A jednak sprawy nie przedstawiają się tak prosto. Wycieczka do grodu Kraka przed paroma dniami obfitowała w piwne uniesienia, ale również rozczarowania. Marszruta prowadziła przez Strefę Piwa do Omerty, zaczęliśmy jednak od wizytacji w otwartej przeszło pół roku temu Starej Zajezdni.

Browar restauracyjny jest inwestycją sieci hotelarskiej De Silva i jak nazwa wskazuje, mieści się na terenie dawnej zajezdni tramwajowej, pośrodku Kazimierza. Wrażenie robi rozmach inwestycji - gigantyczna hala (w której jednak nie byliśmy), gigantyczny ogródek piwny a raczej plac, na którym można sobie usiąść na leżaku, w środku wszechobecny klinkier, a również mniejsze pomieszczenia. Obsługa profesjonalna, przy barze model 'manufakturowy' czyli jedna osoba zbiera zamówienie, inna nalewa, a jeszcze inna odbiera płatność. Wizualnie jeden z fajniejszych browarów restauracyjnych w jakich byłem.

Na początku piwo było sprowadzane z katowickiego Spiża, który mimo że wówczas tymczasowo zamknięty, to piwo już warzył. Obecnie Stara Zajezdnia produkuje własne napitki. Szkoda że przy całej dbałości o szczegóły przedsięwzięcia zaniedbano ten najbardziej newralgiczny. Bo do browaru się przychodzi głównie po to żeby wypić piwo, więc lepiej żeby było warte swojej ceny. Niestety, tylko jeden wywar był wart uwagi, mimo że cena 6-7zł za 0,4l jest jak najbardziej humanitarna.

Jasne, Miodowe, Ciemne
Tym jednym fajnym piwem było, o dziwo, Imbirowe, które pachniało jak stoisko ze słodyczami na targu świątecznym, a smakowało jak piernik. Oprócz imbiru można w nim było wyczuć cynamon, kardamon oraz ciut anyżu, a smak był słodki ale nie zalepiający. Z pewnością była to niespodzianka (6,5/10). Z resztą było gorzej. Jasne miało wyważony aromat, w którym dało się wyczuć zarówno chlebowy słód, trawiasty chmiel jak i drożdżową kwaskowość. W smaku okazało się jednak że zostało bardzo skąpo chmielone na goryczkę, a ponadto było słodkie niczym Raciborskie, czemu próbował nieudolnie zaradzić drożdżowy kwasek. Poza tym było przegazowane. Pić się da, ale po co (5/10). Miodowe przypominało trochę to z Jagiełły czyli miodowość robiła wrażenie nieco sztucznej, w posmaku była lekka nutka anyżowa, a w aromacie nieco alkoholu. Ponadto było w przeciwieństwie do Jasnego ewidentnie niedogazowane (3,5/10). Najgorsze było Pszeniczne. Agresywne, niepoukładane, mocno goździkowe, z duszącym aromatem jakbym wsadził nos prosto w krzak geranium. Smak kwaskowy i wodnisty, a w finiszu znowu to nieszczęsne geranium. Znajomi po tym piwie zażądali zwrot kosztów na paliwo (3/10). Na koniec zostawiłem sobie Ciemne, po którym najwięcej sobie obiecywałem, ale też wyszło rozczarowanie. W aromacie dominowała czekolada mleczna oraz toffi, a w smaku było kwaskowe z kawą, ale i niestety silną metalicznością w finiszu. Takie wodniste i niepoukładane pitu pitu (5/10).

Jedzenia nie spróbowałem, ale dania były w przeciwieństwie do piwa dość drogie.

Wielka szkoda że w takim fajnym miejscu podają takie kiepskie piwo. Dobrze by było popracować nad tym istotnym elementem, bo restauracja potencjał ma. Niemniej jednak fajnie, że można było sobie posiedzieć komfortowo na zewnątrz pod koniec października.

od góry do dołu: Lemur, Summer Black Ale, rosół
z masłem i landryną, Reverend And The Makers
Następnym przystankiem była Strefa Piwa. Część nalewaków była niepodpięta, co jest zrozumiałe biorąc pod uwagę że był środek tygodnia. Były za to aż trzy piwa z Widawy, oczywiście po cenach dorównujących tym z zagranicznych browarów nowofalowych, ale skusiłem się na dwa. Pierwszym był Lemur czyli 'oak aged pale ale', leżakowany jednak nie w beczce a w wiórach. Czyli trocinach. I to było niestety czuć. Nie tylko mi, ale całemu towarzystwu piwo śmierdziało nieposprzątaną klatką chomika czy innej świnki morskiej. Pochodzące od użytych chmieli nuty marakuji oraz cytrusa były przyjemne, ale całościowo aromat nie robił dobrego wrażenia. Jeśli do tego dodać ubogą bazę słodową, wszechobecną landrynę w smaku oraz dominację nut chomikowo-trocinowych w średnio gorzkim finiszu, to robi się nieciekawie. Jak to stwierdził kumpel, nazwa Lemur nie wzięła się znikąd. Pić się dało ale absolutnie niewarte swojej ceny (5/10). Dużo fajniejszy był Summer Black Ale z Widawy, autorskie piwo Wojtka Frączyka. Miało dość głęboki choć nadal lekki aromat czekolady, z nutami paloności, ziemi oraz chmielu. W smaku lekkie i palone ze szczyptą kawy w finiszu oraz nutami mineralno-ziemistymi. Średnio gorzkie. Coś jak wariacja na temat udanej warki Primator Stouta, a przy tym bardzo sesyjne. Bardziej stout niż black IPA, ale co tam (7/10). Jednym z dwóch hitów wieczoru było sezonowe piwo z angielskiego browaru Thornbridge, czyli Reverend And The Makers. Profil chmielowy był wręcz doskonały, podejrzewam że uzyskany dzięki nowozelandzkim odmianom chmielu, bo piwo było nieco podobne do Kiplinga, ale dużo lepsze. Białe winogrona, liczi, agrest i cytrusy wypełniły nozdrza, a w ustach sunął sobie rześki, wytrawny, średnio gorzki trunek. Chyba najlepsze piwo w tym stylu jakie piłem, a możliwe że i ogólnie najlepsze z tych jednoznacznie wytrawnych. Nadaje się do picia wiadrami (8,5/10).

Problemy stwarzała jednak kondycja niektórych piw oraz przemiła obsługa. Obołoń Bile zakupiony przez kumpla był tak naskunksiony, że się go pić nie dało. Ewidentnie wina przechowania, bo żeby piwo pszeniczne zaczęło tak bardzo capić zepsutym chmielem, to musi stać chyba parę miesięcy w oświetlonej lodówce. Tak chyba pachnie Carlsberg po dwutygodniowej przeprawie karawaną z Algieru do Timbuktu. Robiło wrażenie jakby celowo wyhodowano w nim wadę, żeby później demonstrować ją na kursie degustacyjnym. Większego problemu by nie było gdyby barman przyznał że piwo jest mocno wadliwe, choć zgodnie z polityką lokalu nie jest to wada warunkująca zwrot piwa. Smród by pozostał, ale przynajmniej uczciwie postawiłby sytuację. Jeśli jednak jak katarynka powtarzał że według niego to piwo jest dobre, według niego jest dobre, według niego jest dobre, a w końcu, kiedy usłyszał, że piwo jest ewidentnie wadliwe, a skoro za Chiny tego nie przyzna to się nie zna, rzucił sarkastycznym tonem że "Jasne, bo ty jesteś wielki bloger, to się znasz", to ręce opadają pod takim naporem merytoryki. I nie wiem czy bardziej mnie zdumiała jego sztubackość czy moja rozpoznawalność (nie przedstawiłem się). Był to zresztą ten sam człowiek który onegdaj na widok obcokrajowca obsłużył go poza kolejką, więc jest pewien constans jeśli chodzi o poziom oferowanych usług. Tym samym skreślam przedsiębiorstwo pt. Strefa Piwa z listy odbiorców moich zarobków.

Szczególnie że dają ciała w temacie kontroli jakości nie tylko jeśli chodzi o butelki, ale i KEG-i. Ot taki Koníček Ryzak okazał się być niepijalną mieszaniną masła, landrynki i parodniowego rosołu. Nie wiem jak takie coś można klientom wciskać. Jeszcze zrozumiałbym wpadkę tego typu w knajpie z 30 kranami przy dużym ruchu, ale skoro podpiętych jest ich bodaj osiem a klientów nie ma w nadmiarze, to można chyba wymagać sprawdzania czy piwo jest zdatne do wypicia? Ryzak dostaje (1,5/10). I jestem pod tym względem pesymistą. Z tego co słyszałem, całkiem niedawno w Strefie polewano pewne polskie piwo rzemieślnicze, które było mocno wadliwe i odpięto KEGa dopiero po telefonicznej interwencji pewnej osoby z zewnątrz. Tak więc knajpa jako taka kontrolę jakości olewa, wszak ciemny lud wszystko kupi.

Najwidoczniej konkurencja multitapowa w Krakowie jest nadal zbyt mała skoro istniejące przedsięwzięcia mogą sobie pozwolić na takie podejście do klienta.

Plan-T, Dwa Smoki, Dry Hop Thriller
Omerta także z dobrej obsługi nie słynie, ale przynajmniej było poprawnie, na barze z piwami zagranicznymi wręcz miło. Tak, wiem że to powinien być standard, ale niestety nie jest. Przede wszystkim jednak był Plan-T z Pracowni Piwa. Z pompy. Nie wiem na ile rodzaj nalewaka wpłynął na formę trunku, ale jest to dla mnie obecnie jedno z bodaj trzech najlepszych piw z Polski. Jak słusznie stwierdził onegdaj Mateusz, jest to wywar który pachnie i smakuje jak Nussbeisser vel czekolada z okienkiem. Czyli dużo czekolady i dużo orzechów laskowych, z dodatkiem kawy oraz nut prażonych. Wytrawne, z lekką goryczką, a mimo to przywodziło mi na myśl likier czekoladowy z grappą przywieziony kiedyś z Włoch. Absolutne mistrzostwo (8,5/10)! Po wychyleniu dwóch szklanic skusiłem się na Dwa Smoki, czyli następne piwo z Pracowni. Jakieś dwa tygodnie temu jeszcze wyczuwałem w nim jakąś nutkę okołokolendrową w posmaku, ale obecnie piwo de facto nic już nie ma wspólnego z witbierem. Jest w nim pełno liczi i cytrusów, ma średnią pełnię - no, jak IPA. Z tą tylko różnicą, że goryczka jest raczej stonowana. Jest moc (7/10). Miałem też możliwość skosztowania pierwszego w mojej karierze piwa z włoskiego Revelation Cat. Dry Hop Thriller to wytrawne piwo ze średnią goryczką, pełne aromatów liczi, cytrusów i białego winogrona. Bardzo fajne sesyjne piwo, choć w zestawieniu z Reverend And The Makers nie wytrzymuje porównania (7/10). Rozczarowało za to piwo z angielskiego Red Willow. Peerless to średnio treściwy i średnio gorzki trunek, w którym poza niuansami słodu wyczułem de facto tylko jabłkowość, w dodatku lekko garbnikową. Słabizna (4/10).

Aha, byłbym zapomniał. Piwa bezalkoholowe. Svijany jeszcze zjadliwe, ale Cerna Hora Forman to jedno z najdziwniejszych piw jakie próbowałem. Był to drugi raz. Za pierwszym skojarzenia oscylowały wokół trocin zmieszanych z wymiocinami niemowlęcia. Teraz w Krakowie zaś był to tuńczyk w sosie własnym. W puszcze oczywiście, stąd też i metal w smaku. Ryba w piwie. Świetne, naprawdę.

Powracając do tytułowego pytania - warto. Warto, bo oferta piw lanych w Omercie jest imponująca, a jest przecież jeszcze House Of Beer.

Strefa Piwa 7516265618427175021

Prześlij komentarz

  1. Potraktuję to jako ostrzeżenie i do Strefy nie pójdę. Wielki Panie Blogerze;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tą obsługą w Strefie Piwa to jednak coś jest, na pytanie co polecają pokazano mi tablicę z nazwami i powiedziano opryskliwie "to!". Zero jakiejkolwiek rekomendacji. Przez cały wieczór potem byłem traktowany jak egzekutor długu z ZUSu. Ogólnie lokal piwa ma dobre ale obsługę fatalną... Następnym razem spróbuje się wybrać do Omerty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W House of Beer jest dość fajna obsługa, a i oferta piw jest spora, zwłaszcza po otwarciu piwnicy. Ale nie mają pomp ;)

      Usuń
    2. Z tego co pamiętam są tam 2 pompy, i w piwnicy i na górze.

      Usuń
  3. Wielki bloger przynajmniej dostarczył uciechy tym mniej malkontenckim klientom Strefy. W weekend jego pseudonim padał przy barze wśród powszechnej wesołości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniej malkontenckim czyli inaczej piją co się im poda, bo multitap to świątynia, a barman to wyrocznia? Rynek jest u nas jeszcze mocno w powijakach, więc się nie dziwię że reklamacja wadliwych produktów i oczekiwanie od barmana profesjonalnej obsługi jest uznawana za malkontenctwo. Spuścizna poprzedniego systemu.

      Usuń
  4. "Omerta także z dobrej obsługi nie słynie..." - potwierdzam, niestety. Zdarzyło się pochłoniętej rozmowami z resztą personelu barmance zapomnieć o nalewaniu zbyt mocno pieniącego się piwa, na które grzecznie czekałem w niemal pustym lokalu. Mój monit spotkał się z odpowiedzią - "Piwo? Jakie piwo?" - gdy już wreszcie otrzymałem swój dopełniony, przepełniony, ociekający i lepki kufel, usłyszałem wesolutkie "sorki". W takich okolicznościach dziwnie się pije choćby i nawet Ruthless Rye IPA...
    Do Strefy Piwa zaglądałem chyba pięciokrotnie, nim zdecydowałem się tam cokolwiek wypić. Jakoś smętnie, a zza baru bije wrogość. Za to wyróżniają się w grodzie Kraka obecnością cen w rozpisce. To na plus.
    HofB stawia na młodzież, do której już nie należę - toteż jak dla mnie nazbyt gwarnie, bardzo brudno, a wybór piw średni mimo sporego potencjału.
    Do Krakowa uciekałem na piwo z Gliwic, gdzie mało nalewaków i drożej nawet niż w stolicy.
    Ostatnio jednak zmieniłem kierunek na Wrocław - i jestem zadowolony.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niemiła obsługa w Krakowie i robienie pały obcokrajowcom to chleb powszedni Krakowie.

    OdpowiedzUsuń
  6. No na szczęście sporo się zmieniło :-) Multi Qlti, Pracownia, Viva la pinta... Zapraszamy ponownie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się wie: http://thebeervault.blogspot.com/2015/01/multitapy-na-krakowskim-starym-miescie.html

      Usuń
  7. Jak już w ogóle pije piwo to idę do starej zajezdni. Mam słabość do Kazimierza i piwa z browaru :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kocham piwo i dobrze, że tam chodzisz Lena bo to dobre piwo jest. Zamów sobie następnym razem burgera albo żeberka... łączy się to w jedną piękną całość :)

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)