Loading...

Król w znoszonych szatach i rzekomo heretycki ortodoks

Ostatnimi czasy AleBrowar rozpoczął produkcję dwóch nowych piw – jednego którego się można było po nich spodziewać oraz drugiego, które ma rozpoczynać nowe odgałęzienie w ofercie browaru, na które będą się składać piwa bardziej zachowawcze stylistycznie.

King Of Hop z założenia chyba jest taką odchudzoną wersją Rowing Jacka, czyli piwem o mniejszej pełni i niższej zawartości alkoholu ale porównywalnym (czytaj bardzo wysokim) poziomie nachmielenia. Jak już wspomniałem parę razy w innych wpisach, miewam problemy z gatunkiem american pale ale, ponieważ częstokroć piwa w tym stylu są za sprawą nikłej słodowości jednostajnymi chmielakami, z mocno wytłumionym, często znajdującym się poza granicami percepcji słodem i męcząco monotonnym nachmieleniem. Pacific Pale Ale od Artezanów to piwo wyważone i niesamowicie pijalne, ale to właśnie ze względu na brak przechmielenia. Obawiałem się że King Of Hop będzie piwem właśnie przechmielonym, szczególnie skoro został tak górnolotnie nazwany. Nota bene ciekawe że jak dotychczas nikt nie podniósł obiekcji wobec przykurczowatego Elvisa na etykiecie. Skojarzenie nazwy jest jasne – king of pop. Tyle że kingiem popu nie był przecież wcale Elvis, a biały Murzyn z Ameryki, który został podsumowany w czeskim tabloidzie, który przeglądałem w jednej z praskich kawiarni, sącząc na kacu Leffe Brune z kielicha, jako „jedni veliki plasticki masakr”.

King of Hop (ekstr. 12%, alk. 5%) jest piwem jednostajnie chmielowym. I to jednostajnie w sensie na jedno kopyto. Warstwa aromatyczna jest bardzo fajna, z żywicą, cytrusem, ananasem, może jeszcze brzoskwinią. W aspekcie smakowym jednak nie jest tak różowo. Piwo jest mocno wytrawne, fakturę wręcz ma wodnistą, a co za tym idzie, smakuje jak sok z chmielin, nie ma tutaj niczego poza tym. Goryczka jest mocna lecz nie przeholowana, a i tak piwo robi wrażenie przechmielonego. Brakuje mu wspaniałej pijalności Artezan Pacific Pale Ale, i z czasem niestety męczy. Nie podzielam więc zachwytu nad nim chyba większości tych którzy go próbowali. Może król nie jest nagi, ale szaty ma nieco znoszone. (Ocena: 6/10)

Ortodox to seria nowych piw z AleBrowaru, które mają prezentować bardziej konserwatywne podejście do warzenia, a stąd piwa w serii mają być tradycyjne, odzwierciedlające bogactwo piwowarskie czasów minionych z pominięciem ewolucji ostatnich lat w piwowarstwie. Ortodox Stout (alk. 5,6%) jest więc, a raczej ma być, ortodoksyjnym stoutem. Aha, czyli mocno palonym, z chmielem jako mniej znaczącym dodatkiem. Tymczasem w innych recenzjach można było przeczytać że w piwie jest chmiel na chmielu, a całościowo jest  mocno podobne do Black Hope. Pozwolę się z tym nie do końca zgodzić.

Otóż faktycznie czuć żywiczność chmielową, ale w przeciwieństwie do Black Hope nie jest ona tutaj osią programu. Przede wszystkim bowiem czuć tutaj pochodne ziarna/słodów. Piwo jest mocno czekoladowe, ewidentnie palone, z prześwitającymi nutami skórki od chleba. Ciało słodowe jest dość pełne, nie jest to więc typowy dry stout. Finisz wyraźnie gorzki, a smakowo czuję wręcz jakby mi się do gardła wlewała płynna czekolada – takiej gęstości nabiera piwo w połączeniu z drobnoperlistym nasyceniem oraz mocno czekoladową słodowością. W moim odczuciu chmielowość jest nadal zbyt mało intensywna żeby można było mówić o amerykańskości tego piwa, nie jest to również rzecz którą uważam w tym wypadku za istotną. Przede wszystkim jest to pyszne, mocno pijalne piwo, a na dodatek ma długo utrzymującą się pianę. Mimo względnej głębi pozostaje bardzo orzeźwiające. Niech za ostateczną rekomendację posłuży fakt, że butelkę wypiłem w try miga. AleBrowarowy nr 2 po Rowing Jacku. (Ocena: 8/10)

recenzje 3519825048981760906

Prześlij komentarz

  1. Ja wniosłem obiekcje, co do 'króla popu' ;>
    Od razu mi tu coś nie pasowało

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)