Loading...

W krainie Flying Doga – część druga

Druga część małego przeglądu Flying Doga. Zapowiadało się nielicho, bowiem Flying Dog Road Dog (porter), Flying Dog Horndog (barley wine) oraz Flying Dog Gonzo (imperial porter) są uwarzone w smakowitych stylach, a wysoka renoma browaru zobowiązuje, czyż nie? No właśnie, niekoniecznie. 

Flying Dog Road Dog próbuje konsumenta kokietować hasłem „good beer, no shit”. Wprawdzie szitem tego piwa nie sposób nazwać, ale dobrym trunkiem też nie jest. Ciemnobrązowe piwo z rubinowymi refleksami o raczej ubogiej pod względem obfitości pianie dysponuje woltażem na poziomie 6% oraz niestety mało wyraźnym aromatem. Głównie czuć palony słód oraz lukrecję, z początku nieco masełka, szczyptę pumpernikla, delikatne akcenty ziemiste oraz dalekie echa czekolady i ciemnych owoców. Bardzo dalekie. Niby sporo elementów, ale całość absolutnie nie spektakularna, wręcz wątła. 

Piwo jest średnio nasycone, dość wodniste, co najwyżej średnio aromatyczne w trakcie picia. Przy 31 IBU goryczka jest dość mocna, co wiele mówi na temat niskiej pełni piwa. Można wyczuć nieco paloności i czekolady w smaku oraz ziemistości w posmaku. Lekkie, gorzkie, palone i ubogie piwo. Cienkie i nudne, choć pijalne (Ocena: 5,5/10). 

Flying Dog Horn Dog to barley wine vel wino jęczmienne i dysponuje stosowną zawartością alkoholu, mianowicie 10,2%, no i odpowiednią dla woltażu pianą, czyli małą i szybko zanikającą. Zapach tego ciemnoczerwonego piwa to biszkoptowy słód oraz cała gamma owoców. Przede wszystkim dojrzałych sadowych, głównie jabłek, ale można i wyczuć nieco melona, ciut banana, szczyptę rodzynek oraz sporo suszonych fig. Zdecydowanie owocowy aromat o charakterze likierowo-dżemowym, czyli taki jakiego się oczekuje po tym stylu. 

Smak jest pełny, gęsty, słodki i likierowy. Siła alkoholu jest tutaj niepohamowana – ale z uwagi na charakter piwa nie przeszkadza ani cierpkość ani ciężar ani palące uczucie w gardle. Aromatyczność podczas picia w dalszym ciągu jest zdecydowanie owocowa (najmocniej czuć jabłka oraz suszone owoce) i silna. Dość mocna goryczka (45 IBU) ze względu na masywne ciało piwa nie potrafi wykrzesać z siebie na tyle siły, żeby zdominować cierpkość, ale tak już jest w tym stylu. Bardzo dobre piwo, nadające się do wolnego sączenia i zdecydowanie nieprzystosowane do szybkiego picia. Koniakówka, książeczka i dużo wolnego czasu – takie są jego wymagania (Ocena: 7/10). 

Flying Dog Gonzo Imperial Porter to najwyżej oceniane piwo z Latającego Psa na RateBeer, stąd też moje oczekiwania były wysokie. Według browaru jest to ‘turbodoładowana wersja Road Doga’. No cóż, sam Road Dog nie zrobił na mnie wrażenia, ale TDI to jednak TDI. Piwo o woltażu równym 9,2% jest bardzo ciemne, zwieńczone niezbyt dużą, beżową pianą. Zapach jest o wiele lepszy niż w Road Dogu. Mariaż głębokiej, ciemnej słodowości, mocno czekoladowej, kawowej i palonej z nutkami drewna oraz żywicznych chmieli amerykańskich. Aromat ma w sobie również coś kremowego, czego nie potrafię niestety doprecyzować. 

Imperialne piwo smakuje imperialnie. Najlepsza jego strona to mocno palony, popiołowo-kawowy finisz, zaskakująco wytrawny biorąc pod uwagę konkretne ciało tego piwa. Z drugiej strony wszak pełnia mogła by być jak na mój gust jeszcze większa, treściwość i gęstość jeszcze ciut podbite dodały by temu piwu dodatkowego kopa. Słodycz jest tylko lekko naznaczona, piwo jest natomiast dość gorzkie – przy 85 IBU ciężko powiedzieć czy bardziej w sensie chmielowym czy palonym. Alkohol, pomijając jego efekt grzewczy, jest dobrze ukryty, a retronosowo przebijają się żywiczne, może również delikatnie kwiatowe nuty chmielowe. Do geniuszu brakuje piwu jeszcze solidniejszego ciała i jeszcze większej głębi (Ocena: 7,5/10). 

Jako podsumowanie mogę tylko napisać, że Flying Dog reprezentuje solidny poziom, ma w ofercie piwa bardzo dobre a nawet świetne (Raging Bitch czy Gonzo), jednocześnie jednak potrafi rozczarować, no i nie piłem jeszcze żadnego Latającego Psa, który by mnie kompletnie zwalił z nóg. Czekam więc.

recenzje 9101353913155322503

Prześlij komentarz

  1. cóż, mnie gonzo zupełnie zwalił z nóg, jednak moje doznania aromatyczne były odrobine inne. u mnie jednak fiołkowa kwiatowość była bardzo wyraźna, zaskoczyła mnie i zauroczyła kompletnie. ciekawy jestem jak smakuje wersja barrel aged, widziałem swego czasu w sklepach, jednak odstraszyła mnie cena 20zł, za produkt browaru który jednak nie jest uważany za wybitny.

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie Schwarz z Flying Dog jest najwyzej ocenenionym piwem z tego browaru 3.9/5. Zgadzam sie z ocena Road Dog, na moim uzyskal 17 miejsce z 19 ocenionych z tego browaru (3.1/5)...tak czy siak FD to solidny browar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to póki co mamy podobną średnią, u mnie jest 3.09/5. Solidny, nie wiem, ale ciekawy na pewno. Plus lubię 'kolekcjonować' wrażenia z konsumpcji piw z browarów, które mają jednolitą, niecodzienną koncepcję etykiet, jak Flying Dog czy Kocour. Ostatnio w polskich sklepach pojawiło się sporo Flying Dogów, chociaż Schwarza czy też szerzej serii Wild Dog niestety nie widziałem.

      Usuń
  3. Jest jeszcze bodajże gonzo leżakowany w dębowych beczkach po whisky czy coś takiego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po whiskey, tak. Leżakowanie może dodać piwu aromatu, ale przede wszystkim sprawia że piwo staje się bardziej harmonijne a nierzadko również głębokie. Podejrzewam, że ten Wild Dog jest świetnym piwem..

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)