Loading...

Westvleteren Blonde – Westvleteren Abdij St. Sixtus – Belgia

Na zachodnim krańcu belgijskiej Flandrii, tuż przy granicy z Francją i ledwie 20km od Morza Północnego jest położony trapistowski klaszto...

Na zachodnim krańcu belgijskiej Flandrii, tuż przy granicy z Francją i ledwie 20km od Morza Północnego jest położony trapistowski klasztor św. Sykstusa. Jest to jeden z siedmiu klasztorów trapistowskich warzących i sprzedających własne piwo. Trunki Trapistów z Beneluksu są uważane przez koneserów za jedne z najlepszych piw na świecie, opis ten jednak nie czyni piwom marki Westvleteren zadość, te są bowiem uważane za istotnie najlepsze piwa na świecie. Uściślając, quadrupel Westvleteren 12 przez długie lata po dzień dzisiejszy jest na pierwszym miejscu w rankingu wszystkich piw świata najbardziej popularnego portalu piwnego Ratebeer. Drugie piwo z klasztoru św. Sykstusa, czyli dubbel Westvleteren Extra 8, w światowym rankingu zajmuje 15ste miejsce, zaś jasny Westvleteren Blonde znajduje się wprawdzie poza pierwszą 50tką, ale w swojej kategorii gatunkowej dopiero niedawno został strącony z drugiego miejsca na podium na trzecie. Co zaś o tym sądzą sami mnisi? Z tego co można wywnioskować – niewiele. Warzą małe ilości piwa, których sprzedaż służy utrzymaniu klasztoru i nie są skorzy do rozprawiania na temat swoich wywarów. Zwiedzanie browaru mimo ogromnej ilości chętnych nie ma miejsca, a mnisi często podkreślają, że piwo nie jest celem, ale środkiem. Celem zaś jest kontemplacja Boskiego Majestatu, do której zostali powołani. Być może są to proporcjonalnie najbardziej skromni piwowarzy na świecie, którzy są zadowoleni z popularności swojego piwa tylko o tyle o ile ułatwia im to samodzielną egzystencję. Dla własnej konsumpcji zarezerwowali najsłabsze z warzonych przez siebie piw, Westvleteren Blonde gatunku belgian ale o woltażu 5,8%.

Tak samo jak pozostałe dwa wywary, Westvleteren Blonde jest rozlewane do butelek pozbawionych etykiety, różniących się od innych piw z klasztoru jedynie kolorem i nadrukiem kapsla – stąd jest też popularnie zwane „Green Cap”. Po przelaniu go do kielicha można podziwiać mętną pomarańcz ukoronowaną kremowo-puszystą czapą piany. Zapach jest bardzo złożony. Z początku na pierwszym planie czuć chlebową słodowość oraz ziołowy chmiel, po krótkiej chwili także drożdże, nieco słomy, owoce (pomarańcze i mocne morele) oraz mocną, ale nie ostrą przyprawowość, w postaci kolendry i goździków, jak i również delikatny aromat skóry.

Nasycenie jest średnio wysokie, smak zaś doskonale wyważony a zarazem wyrazisty, lekko kwaskowaty z średnio mocną goryczką w finiszu. Odczucie w ustach jest miękkie, piwo obchodzi się delikatnie z językiem, mając jednocześnie do dyspozycji bardzo bogaty bukiet. Przyprawowość jest pozbawiona ostrości, którą to generuje za to w ograniczonym zakresie chmiel w finiszu. Owocowość jest intensywna, obecna głównie na przedzie, ale i w posmaku, gdzie głównie morele oraz znacznie delikatniej pomarańcze tworzą przyjemny i aromatyczny wydźwięk pysznego piwa. Pijąc te piwo na co dzień mnisi zdecydowanie nadrabiają brak większości luksusów w klasztorze.

Ocena: 8,5/10
Westvleteren Blonde 2279995482414586526

Prześlij komentarz

  1. Aromat skóry?!

    OdpowiedzUsuń
  2. A jak pachnie np. skórzany portfel?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nadal czekam na dzień, w którym dane mi będzie spróbować chociaż jednego z nich...

    Pozdrawiam,
    http://smakpiwa.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałem sporo opinii, że "hype" na ten browar spowodowany jest głównie trudną dostępnością i tą nutką ekskluzywności, a tak na prawdę poziom porównywalny do innych trapistów. Czytałem też, że sporo osób bardziej ceni Rochefort'a 10 aniżeli Westvleteren'a 12.

    A tak odbiegając, w jaki sposób udało Ci się zdobyć piwo? Zeszłoroczne Birofilia czy inny kanał?

    OdpowiedzUsuń
  5. Spotkałem się z takimi opiniami, ale też nie wiadomo czy nie są one wynikiem sztucznego nonkonformizmu - "jeśli wszyscy uważają, że Westvleteren 12 jest najlepszy, to ja nie będę tak uważał choćby nie wiem co."

    A piwo zostało zakupione podczas ubiegłorocznej Brackiej Jesieni.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z Westvleteren wiaze sie rowniez szczegolna historia zwiazana z zamowieniem. Jednorazowo mozna zamowic tylko jedna "kratke" piwa rocznie. Tylko i wylacznie telefonicznie. Na realizacje czeka sie dosyc dlugo, bo nierzadko 3-4 miesiace. Weryfikacja zamowienia odbywa sie poprzez podanie numeru tablic rejestracyjnych auta, ktore przyjedzie odebrac piwo. Jesli numery sie zgadzaja mozna odebrac zamowione piwo.
    Jesli ktos bywa w Belgii, a konkretnie w Brukseli swego czasu jeden pub mial w sprzedazy Westvleteren. Czy tak jest nadal nie wiem, bo w centrum Brukseli jestem rzadko. Dla zainteresowanych link: http://g.co/maps/kxvm8 . Z tego co pamietam cena za jeden kufel byla dosyc spora (nawet jak na tutejsze warunki), ale wynika to z braku dostepnosci tego piwa w sklepach i ogolnie w knajpach. Pamietam, ze raz Carrefour chwalil sie w ulotkach, ze WV bedzie dostepne w jakiejs akcji promocyjnej to skonczylo sie to tak, ze pod brukselskie markety w ogole nie dalo sie nawet podjechac tylu bylo chetnych.

    Ja sie przymierzalem z kolega Belgiem do zrobienia zamowienia w czasie ostatnich swiat, ale skonczylo sie tylko na checiach, bo po wykonaniu telefonu uslyszelismy, ze musimy czekac na reazliacje 5 miesiecy, bo zbiory byly kiepskie a zamowien maja duzo. No coz moze nastepnym razem. Tymczasem czekam na recenzje Delirium-Tremens i innych super ciekawych i smacznych belgijskich piw.

    P.S. Fajny blog. Bede tu czesciej zagladal, bo piszesz bardzo ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem niedawno mnisi zdecydowali się na sprzedanie większej ilości piw w związku z renowacją klasztoru. Z tej okazji do jednej z belgijskich gazet dodano kupon uprawniający do zakupu jednej skrzynki Westów. Jak mniemam, nakład gazety został błyskawicznie wyprzedany. Najbardziej mnie fascynuje, że mimo popytu parudziesięciokrotnie (tak szacuję - być może zresztą skromnie) przekraczającego podaż, Westvletereny u mnichów cenowo nie odbiegają znacznie od piw belgijskich kupowanych w sklepie. Mogliby na tych piwach tak naprawdę dużo więcej zarabiać, a zamiast tego zarabiają łamiący słowo pośrednicy, bo w obiegu wtórnym ich piwa osiągają nierzadko fantastyczne ceny.

      Co do innych Belgów to muszę spałaszować resztkę zapasów w domu, ponadto czekam na dostawę smakołyków z Norwegii. Potem przyjdzie kolej na Walończyków i Flamandów. Fajnie że u mnie w okolicy nie ma problemów z dostępnością piw belgijskich, żałuję tylko że trudno dostępne są flamandzkie sour ale (poza Bacchusem).

      Usuń
    2. Wlasnie. Dostepnosc. Zwykle kiedy jade do rodziny (swieta i inne tego typu okazje) piwa zajmuja z reguly pol samochodu. No, ale zdarza sie i tak, ze po rozdaniu wszystkiego przychodzi mysl, ze znowu dla kazdego zabraklo. I tak swego czasu pojechalem z bratem do Galerii Jurajskiej (bo ja z Czestochowy jestem) i natknalem sie w ALMIE na kilka mniej lub bardziej znanych belijskich piw. W tamtym danym momencie szukalem chyba DUVEL'a. W sumie ucieszylem sie, bo znalazlem to czego szukalem tylko jeszcze rzut oka na cene i tu mnie zmrozilo. Jedna butelka (Duvel z reguly jest chyba 0,33l) kosztowala chyba 11 zlotych. Zakupy skonczyly sie w sumie na symbolicznej ilosci (takiej, aby sprobowac). No w szoku bylem, bo w Belgii szesciopak kosztuje chyba 5,5EUR, wiec narzut sieci wydaje sie troche duzy (nawet biorac pod uwage, ze jednak belgijskie piwa nie sa popularne w Polsce i sprowadzenie pewnej ilosci musi dawac zarobek). Zreszta podobnie jest z winem. Przebitki 100% w stusunku do cen jakie sa w sklpeach w Belgii nie sa wcale rzadkoscia, bo koszty importu w zadnym wypadku nie uzasadniaja takich duzych cen.

      A akcja z Westami o ktorej piszesz to wlasnie ta o ktorej wspomnialem. Rzeczywiscie pod sklepami bylo nieciekawie, bo ludzie rzucili sie na to masowo.

      Usuń
    3. Jak się da wyłoić klienta, to się łoi... Świadomość konsumencka w Polsce jest jeszcze na dość niskim poziomie, co jest zrozumiałe i uwarunkowane historycznie. Niestety w Polsce można za ten sam produkt co w Niemczech zapłacić i dwa razy tyle, dlatego tylko że ludzie łączą go ze statusem. Najbardziej znanym przykładem są tu chyba spodnie z Adidasa. To samo się tyczy piw belgijskich. Oczywiście sprowadzenie swoje kosztuje, do tego marża, są jednak sklepy (i tu mam na myśli np. pewien taki w Krakowie) które pokazują że tnąc ceny jak się da i tak można wyjść na swoje. A Duvel... jedno z pierwszych piw belgijskich jakie piłem, świetna rzecz!

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)