Loading...

Cornelius Grejpfrut – Cornelius – Polska

Dość popularną formą spożywania piwa w Niemczech jest tzw. radler. Zgodnie z wymogiem niemieckiego prawa czystości nie jest to trunek nazwa...

Dość popularną formą spożywania piwa w Niemczech jest tzw. radler. Zgodnie z wymogiem niemieckiego prawa czystości nie jest to trunek nazwany piwem tylko napojem mieszanym z lemoniadą na bazie piwa. Swoją nazwę zawdzięcza według apokryfu Franzowi Xaverowi Kuglerowi, właścicielowi oberży do której często zajeżdżali rowerzyści. W 1922 roku okazało się że ma za mało piwa żeby obsłużyć wszystkich 13 000 chętnych, tak więc zmieszał to co mu zostało z lemoniadą i podał gościom jako „porcja rowerzysty” (Radlermass). Sprytny Niemiec wymyślił sobie legendę jako reklamę dla swojego zajazdu, jednak Radlermassy w rzeczywistości już funkcjonowały pod koniec XIX wieku, choć faktycznie powstały w kręgach klubów rowerzystów.

W browarze Cornelius uwarzono takiego polskiego radlera, choć z sokiem a nie z lemoniadą, a w dodatku na bazie piwa pszenicznego. Radlery hefeweizenowe są dość popularne w Bawarii i nazywają się Russ, czyli Rosjanin. Nazwa ta ma swoje źródła najprawdopodobniej w ruchach komunistycznych w Bawarii po zakończeniu I Wojny Światowej. Towarzysze lubowali się w długich dysputach oraz monologach w gospodach, które były oczywiście suto zakrapiane. A że trzeba było uważać żeby intoksykacja nie przekroczyła pewnego poziomu żeby przypadkiem nie chlapnąć czegoś wykraczającego poza marksistowsko-leninowską ortodoksję, trzeba było piwo pszeniczne rozcieńczać. Jako że czerwoni byli nazwani przez resztę mieszkańców Bawarii Rosjanami, z uwagi na ich lojalność wobec Związku Radzieckiego zamiast Niemiec czy Bawarii, taka nazwa przyjęła się również dla trunku który spożywali.

Wprawdzie dostaję już powoli mdłości na wieść o tym, że kolejny polski browar, miast eksperymentować gatunkowo, idzie na łatwiznę i wypuszcza piwo aromatyzowane, to jednak nowy produkt Corneliusa takiej reakcji u mnie nie wywołuje, gdyż jest właśnie napojem mieszanym z sokiem, nie podpada więc pod nieśmiertelną kombinację piwo jasne plus aromat. Mniejsza zawartość alkoholu (3%) w połączeniu z dodatkiem pochodzenia pewnie niestety laboratoryjnego (w „naturalność” tych soków to ja nie wierzę), ale mimo wszystko w formie soku a nie aromatu, może czynić Corneliusa Grejpfrut niezłym wyborem na słoneczne lato. Jedną uwagę mam tylko wobec kontry, z której wynika, wprawdzie nie wprost lecz poprzez sugestię, że sok jest do pszenicznego Corneliusa dodawany w trakcie warzenia – a fe, nieładnie tak klientów robić w balona.

W pokalu piwo prezentuje się świetnie – pomarańczowo złocisty, mętny trunek generuje pianę tylko nieznacznie mniej obfitą od wzorowej hefeweizenowej. Zapach jest oczywiście cytrusowy, czerwono-grejpfrutowy, ale, co ciekawe, pod spodem czuć bardzo delikatnie banana oraz goździka, obecność piwa bazowego jest więc jak najbardziej odczuwalna. Sam aromat grejpfruta, niestety nie pochodzenia chmielowego, kojarzy mi się nieco, przykro mi bardzo, z pastą do zębów bądź spryskiwaczem do szyb. Co brzmi gorzej niż jest faktycznie, ja tam sobie lubię powąchać używany przeze mnie spryskiwacz.

Smak jest słodki choć nie do przesady, a jest również obecna bardzo przyjemna kwaskowość – pod tym względem jest to udana kompozycja. Schody zaczynają się w rejonie gardła, w którym jest odczuwalna mocna cierpkość niczym po napoju słodzikowanym, a w połączeniu z owocowym aromatem powstaje faktycznie wrażenie jakby się przed chwilą myło zęby pastą grejpfrutową. Ten mankament jest jednak dość skutecznie wygładzany wysokim współczynnikiem orzeźwiającym, który sprawia że Cornelius Grejpfrut to napój o dużej pijalności. Jak na radlera prezentuje sobą rzeczywiście wysoki poziom.

Ocena: 6/10
recenzje 2444403564821520994

Prześlij komentarz

  1. Marksistowko-leninowska ortodoksja nie mogła mieć miejsca tuż po zakończeniu I wojny światowej, gdyż takowa dopiero co najwyżej się rodziła. Zresztą trudno mówić o ortodoksji tej doktryny poza tzw blokiem sowieckim. Wręcz przeciwnie - był to nurt całkowicie zróżnicowany (nie na darmo mówi się ,że nie ma jednego marksizmu). Tyle z dywagacji na marginesie piwa. A Bawaria międzywojnia może być świetnym przykładem, że strach i resentyment przed jakąkolwiek ideą niczemu nie służy. Bo na tej właśnie bazie powstała doktryna jedna i jedyna słuszna. Zatem szanujmy knajpiane dyskusje - nawet suto zakrapiane alkoholem bo to dzięki nim możemy dzisiaj jeszcze swobodnie rozmawiać. No chyba że ktoś jest ortodoksyjnym wyznawcą mocno zdewaluowanej teorii o końcu historii...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale towarzysze kierowani przez zainstalowany przez Parvusa i Kaisera reżim musieli się tak czy owak trzymać wytycznych swoich przełożonych na wschodzie. Doktryna owa, wszak również "jedyna i słuszna" (jedynie w detalach różniąca się od tej konkurencyjnej "jedynie słusznej"), zmieniała wprawdzie swoje oblicze wraz ze zmianami etapu, jednocześnie jednak, jak to fantazyjnie Orwell wykazał, jedyną i słuszną pozostawała po każdorazowej zmianie - wedle zasady co Partia nakaże, to wieczne. Jako że idee rządzą światem, resentyment wobec niektórych jest jak najbardziej na miejscu - wszak to otwartość połączona z odrzuceniem swoich korzeni skutkuje, jak historia uczy, przejęciem kontroli przez tych jedynie słusznych, choć miejscami żrących się między sobą (jak to w rodzinie) epigonów Lutra->Hegla->Kanta->Marksa, obojętnie czy mówimy o towarzyszach bolszewikach, towarzyszach narodowych socjalistach, towarzyszach eurokratach czy innych. A sytuacja Bawarii, czy szerzej Niemiec międzywojnia pokazuje raczej jak fatalistyczny dyskurs narzucili różnej maści rewolucjoniści Europie, co doprowadziło do wielkiej tragedii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choć idee rządzą światem, to resentyment wobec żadnej nie jest na miejscu - bo jak mówi definicja tego pojęcia wyłożona nam przez jego twórcę Nietzschego, jest on podszyty jedynie naszą niemocą, a raczej niewiedzą zatopioną w ocenach moralnych i pozornych wartościach. Różnorodność idei jest siłą i gwarantem tego, że żadna nie stanie się jedyną słuszną. Warto pamiętać, że bankier czy dyktator widzi jedynie wąsko pojęty własny interes, dla którego nie zawaha się odrzucić wzniosłych idei, które wywindowały go do miejsca w którym jest.

      Usuń
    2. Biorąc pod uwagę siłę witalną jaką różne "jedynie słuszne" idee przejawiają na różnych etapach, ideowa równowaga jest koncepcją utopijną. Nota bene pluralizm światopoglądowy też jest tworem ideologicznym, zazwyczaj najgłośniej żądanym przez propagatorów ideologii na danym etapie najbardziej witalnej. Jako że to ideolodzy różnej maści są odpowiedzialni za większość zła na świecie, właściwe oceny moralne i wartości stają się kluczem do prawdy, a zarazem zbroją i tarczą przeciwko aberracjom zatopionego w odmętach pychy umysłu ludzkiego. Resentyment jako taki zaś często bywa zdrową, naturalną reakcją człowieka prostego na obiektywne zagrożenie bez umiejętności dokładnego scharakteryzowania tegoż, co byłoby jednak i tak działaniem wtórnym wobec nadrzędnego celu, czyli pozbycia się owego zagrożenia. W takim wypadku pozorne wartości stają się tożsame z rzeczywistymi, ale wówczas chyba już wobec tego nie można mówić o resentymencie w ujęciu naszego rodaka?

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)